Kilka kawałków, które ostatnio rozbrzmiewają u mnie najczęściej i sprawiają mi najwięcej frajdy. Głównie nowości, do tego zestawione w sposób raczej chaotyczny – ale cóż poradzić, kiedy muzyka jest na tyle obszerna, że ograniczanie się jest zwyczajnie w złym guście. Wierność jednemu gatunkowi lub chociaż „prawdziwemu metalowi” nigdy nie była moją mocną stroną.
- Soulfly – Tribe (z albumu „Soulfly”)
Zaczynam kawałkiem starszym, do nowości przejdę za moment. Moja namiętność do twórczości Cavalery trwa już szmat czasu, a do tego ten konkretny utwór wraca ostatnio do mnie jak bumerang, zmuszając mnie do słuchania go praktycznie codziennie, zawsze z tą samą przyjemnością. Plemienne rytmy (te bębny!), mocny, wściekły wokal, zapadające w pamięć partie gitar. Lirycznie nie są to najwyższe loty, ale jest przekaz, podany w sposób zrozumiały i zapadający w pamięć. Całość składa się na jeden z kilku metalowych hymnów, jakie w swoim życiu napisał były lider Sepultury.
- Deftones – Prayers/Triangles (z albumu „Gore”)
To akurat nowinka, która światkowi muzycznemu dała się usłyszeć zaledwie kilka dni temu. Załoga z Sacramento niczym nie zaskakuje, gra po swojemu, nikomu nic nie chcą udowodnić, po prostu raz jeszcze odpalają sprawdzoną, sprawiającą im i fanom olbrzymią frajdę przy graniu i słuchaniu. Jeśli ktoś nigdy się twórczością Chino Moreno i spółki zachwycić nie mógł – również ten utwór go nie przekona. Panowie nowych miłośników z tym kawałkiem nie poszukują, jest to raczej gest do fanów, sposób na przekazanie „u nas wszystko OK, nowy album już niebawem”. Przyznam, że całe albumy w ich wykonaniu nigdy mnie nie porywały, pojedyncze kawałki za to – prawie zawsze. Jest to jedna z tych kapel, których w całości przesłuchać nie potrafię.
- Tester Gier – „Headbanger”
Piosenka z krajowego podwórka, kawałek wydany na uczczenie nawiązania przez zespół współpracy z Browarem Kingpin. Brzmi trochę jak reklama, bo to w gruncie rzeczy rozbudowana reklama. Jest to jednak reklama, na której zyskują wszyscy. Browar zarabia, zespół podbudowuje renomę (i również zarabia), fani dostają piwo i kawałek solidnego, crossover thrashowego grania (i nie zarabiają). Piosenka tak rajcowna, zagrana ze stylem, opatrzona dowcipnym tekstem. Jeśli ktoś szuka elegancko podanego, esencjonalnego dla gatunku i zespołu kawałka do posłuchania przy piwku lub innym napoju wyskokowym – nie mógł trafić lepiej.
- Ektomorf – „Holocaust” (z albumu „Aggressor”)
Ostatnia płytka Ektomorfa jeden z moich ulubionych albumów ubiegłego roku, toteż uhonorowuję ją obecnością w tym zestawieniu. Przy okazji dobrze uzupełnia się z pozycją numer jeden na tej liście – nikt tak jak Zoltan Farkas nie kultywuje pamięci o starych nagraniach Sepultury czy Soulfly. Grają mocno, agresywnie (co wymusza przecież tematyka utworu), Farkas wywrzaskuje gniewnie swoje kolejne wersy opisujące ludzkie okrucieństwo. Nie jest to może głos, którego temat Holocaustu potrzebował (wszak powiedziano już znacznie bardziej odkrywcze na ten temat rzeczy, aniżeli „Never forget, never forgive”), ale jeśli przynosi to ze sobą tak rajcowny groove, to przymykam oko na mało innowacyjnie ujętą tematykę i raz jeszcze zapuszczam, by pomachać główką.