Poniższy tekst napisał i przesłał nam gorbaczovsky – wielkie dzięki i oby więcej takiego stuffu!
Rok 1995 nie był dla Metalliki jakoś specjalnie wymagający – ot, zagrali ledwie pięć koncertów, z czego większości (dokładniej: czterech) nie dane było obejrzeć zwykłym śmiertelnikom. Zajmiemy się jednym z nich, czyli występem w Tuktoyaktuk, w najbardziej wysuniętym w stronę Bieguna Północnego miejscu. A wszystko to działo się w momencie, gdy na horyzoncie nieubłaganie nadciągała epoka Loadów i radykalna zmiana image…
James w swoim stylu wspomina to tak:
Najdziwniejszym koncertem Metalliki bez wątpienia była impreza Molson Ice Beach Party w kanadyjskiej tundrze.
(…)
Graliśmy dla jakichś kilku laureatów tego konkursu i Eskimosa, który wciągał opary benzyny.
James troszkę się pomylił, bo uhonorowanych w konkursie osób było 500, a na tamtych terytoriach nie ma Eskimosów – żyją tam Inuici.
Dość mądrzenia, ruszajmy dalej.
Występ był niesamowity nie tylko z powodu miejsca i miejscowej ludności, lecz także ze względu na okoliczności. Metallica miała zagrać dla zwycięzców konkursu zorganizowanego przez… browar Molson (ciekawe, czy tylko zarządowi firmy wpadło do głowy równanie Metallica = wspierający przemysł browarniczy?). Aby wygrać bilety, trzeba było liczyć na łut szczęścia i zostać wybranym w losowaniu.
Samo dotarcie na miejsce nie było dla Metalliki wielkim problemem. Zespół przybył tam specjalnie wyczarterowanym samolotem, bawiąc się w trasie iście znakomicie.
Co innego scena (w sumie nie była to scena, ale…) – użyto mnóstwa litrów benzyny, by ogrzać namiot, w którym się znajdowała. Głównie dlatego, że niska temperatura (dochodząca tam do –50 stopni, ale Papciu Het z grupą miał na tyle szczęście, że podczas ich wizytacji termometr wskazywał okolice 2-4 stopni powyżej zera) będzie w stanie nieodwracalnie zniszczyć całe instrumentarium. Kiedy termometr wskazał liczbę 20 powyżej zera, przedloadowa Metallica wkroczyła na scenę by zagrać w ramach rozgrzewki… 5-minutowy jam na temat piosenki Fixxxer (chyba najbliższy oryginałowi, porównując chociażby do podobnej akcji na Woodstock’99).
Dla Metalliki występ był świetną zabawą (np. ciepłe pokoje „hotelowe”, napoje dostarczane przez producenta w nielimitowanej ilości), ale dla Tony’ego Smitha, tour managera grupy, gig w Tuktoyaktuk był ogromnym wyzwaniem. Oto jego przemyślenia z rozmowy z So What!:
Logistyka w przypadku koncertu przy kole podbiegunowym musi być przeogromna. Musisz zdać sobie sprawę z faktu, iż znajdujesz się na Biegunie Północnym, gdzie przez ostatnie 8 miesięcy padał śnieg.
Cóż, za to mu płacili, a koncertów w inuickich wioskach na biegunie nie organizuje się często.
Na poniższym wideo można obejrzeć przygotowania do koncertu, a także min. po co Kirkowi był kolec w brodzie i jak zespół przygotowuje się do koncertu – w bardzo niecodzienny sposób…
httpvh://www.youtube.com/watch?v=GP-GwBbhgpE
Niestety, to jedyny materiał audio/video, zaczerpnięty z Fan Can 2. Samego koncertu nie uświadczymy, podobnie nagrania audio. Mamy za to parę zdjęć:
Jeśli chodzi o brak bootlegu, to jest czego żałować. Setlista może i nie opiewała już w takie niespodzianki jak ww. jam, choć pojawienie się takich utworów jak 2×4 (rarytas, zagrano go na żywo tylko 10 razy – to było 4. wykonanie tegoż) czy Devil’s Dance na wiele miesięcy przed premierą albumu można było uznać za wyjątkowo ciekawy element promocji.
SETLISTA:
Creeping Death
Master Of Puppets
2×4
For Whom The Bell Tolls
Devil’s Dance
Wherever I May Roam
One
Fade To Black
Nothing Else Matters
Battery
Last Caress
Seek & Destroy
Enter Sandman
So What
Podsumowując: Metallica zainkasowała w ten sposób rekordową sumę miliona dolarów za niedługi występ na krańcu świata.
Jak tak dalej pójdzie, to z Robem zobaczymy ich w Afryce… No, w sumie tam już byli. Ale o tym może innym razem.
gorbaczovsky