Koncertowi maniacy trafiają na salony! Spotkacie ich już nie tylko przy barze w stołecznym klubie. Choć etap wyskakiwania z lodówki jeszcze przed nimi, to są tuż tuż. Pierwszy bohater naszego cyklu – Menios – trafił bowiem do telewizyjnego show. W programie #ZłyWieczór w Polwsadzie zaprezentował się bardzo profesjonalnie! Czy mogło być jednak inaczej? Światowej klasy „Polish stalker” nie z jednego pieca chleb jadł. Po koncercie Metalliki w krakowskiej arenie miał na liczniku show nr 120. By tego dokonać zwiedził niemal cały świat!
Zły wieczór Państwu! Poniżam serdecznie – Adam Roman Dziarski z tej strony. Wracamy po krótkiej przerwie, a naszym gościem jest Piotr, szalony fan zespołu Metallica… Przedstaw się proszę i opowiedz, czym się zajmujesz na co dzień?
Cześć wszystkim, nazywam się Piotr Kowieski, mieszkam w Warszawie. Na co dzień pracuję jako kontroler ruchu lotniczego w Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej.
Kontroler ruchu lotniczego – brzmi ciekawie! Czy praca w jakiś sposób pomaga Ci przy koncertowych podróżach?
Wiem co masz na myśli ;). Pewnie nasunęło Ci się pytanie czy mam jakieś zniżki na loty albo nawet darmowe przeloty. Kiedyś tak było ale to już zamierzchłe czasy, teraz kupuję bilety normalnie jak każdy. Swój zawód wykorzystuję jednak czasem w pomocny sposób, gdy np. lecę gdzieś daleko z przesiadką w jakimś dużym europejskim mieście, a tego czasu, żeby przesiąść się z samolotu do samolotu jest właściwie na styk, proszę kolegów, którzy akurat mają dyżur aby mój samolot poleciał po jak najkrótszej trasie. Dzięki temu, można “urwać” nawet kilkanaście minut.
Na dwudziestolatka to Ty nie wyglądasz! Pamiętasz jeszcze swój pierwszy koncert? Skąd wzięła się u Ciebie miłość do muzyki i koncertowa pasja?
Hmmm, trudno to teraz określić, na pewno duży wpływ mieli koledzy z klasy, środowisko, w którym się obracałem. Moje muzyczne zainteresowania zaczęły się kształtować w pierwszej klasie liceum. Taki pierwszy znaczący koncert, który pamiętam to występ Lady Pank w skierniewickim kinoteatrze “Polonez”. Myślę, że było to w połowie lat 80-tych. Jeśli zaś chodzi o koncerty heavy-metalowe, to był to koncert Slayer i Testament w 1992 roku w Zabrzu. Doskonale go zapamiętałem, chociażby dlatego, że żeby kupić bilet, pracowałem przy zbiorze brzoskwiń (tak, brzoskwinie są uprawiane w Polsce).
1992? Wow! A czym się różni koncert grupy Slayer AD 1992 od tego obecnie? Bo oni jeszcze grają, prawda?
No to była cała wielka wyprawa, pojechaliśmy dzień wcześniej wieczorem z kolegami pociągiem, z przesiadką na dworcu w Koluszkach. W Zabrzu byliśmy rano, zdążyliśmy zjeść jeszcze jakieś śniadanie na dworcu. Było sporo przygód, koledze “skroili” np. bilet na koncert (metale ze Szczecina). Czym się różnił tamten Slayer od współczesnego? Na pewno tym, że grał w nim jeszcze nieżyjący już Jeff Hanneman. Poza tym panowie byli bardziej ruchliwi na scenie niż obecnie, ale wszyscy wiemy, że Tom Araya przeszedł operację kręgosłupa i już z headbangingiem u niego słabo.
Czy nie masz dość po ponad 26 latach? Nadal z chęcią jeździsz na koncerty?
Tak, oczywiście, że jeżdżę na koncerty, Skupiam się jednak tylko na jednym zespole – Metallica.
Dlaczego “tylko” Metallica?
Dlaczego? Bo kolega z klasy w liceum, powiedział, że to najlepszy zespół na świecie, a ja mu uwierzyłem i tak się wkręciłem, że pozostaję wierny tylko im. A tak naprawdę to nie dałbym rady jeździć tak po świecie za wieloma innymi zespołami. Mam też inne zainteresowania, którym poświęcam czas i uwagę. Widziałem ich na żywo ponad 100 razy, odwiedziłem wiele dalekich zakątków świata t.j. Australia, Chile, Chiny, Argentyna, Meksyk, Zjednoczone Emiraty Arabskie, USA, długo by wymieniać.
Zmęczenie i znużenie występuje, zwłaszcza kiedy jestem w trasie na kilku-kilkunastu koncertach, a trzeba przemieszczać się na duże odległości pomiędzy kolejnymi miastami. Po takiej “męczącej” trasie mam nieraz serdecznie dosyć, ale po jakimś czasie to mija i znowu w człowieku odzywa się koncertowy “głód”.
Dlaczego zależy Ci na spotkaniach face to face ze swoimi idolami – jaka jest Twoja główna motywacja?
Zależy to może zbyt dużo powiedziane. Spotkałem ich (Metallica) już tyle razy, że moje pragnienie zostało zupełnie zaspokojone. Mimo, że nie “poluję” na nich tak jak kiedyś, udaje mi się ich spotkać, a to np. na lotnisku podczas odprawy paszportowej gdy przylatujemy do tego samego miasta, a to np. zwyczajnie idąc ulicą po koncercie gdy oni stojąc na światłach w swoich czarnych SUV-ach, opuszczają szybę i pozdrawiają cię serdecznie. Takie, krótkie, zupełnie nieplanowane spotkania, w których to muzycy rozpoznają ciebie, w zupełności mi teraz wystarczają.
A dlaczego wcześniej Ci zależało bardziej? Co było momentem przełomowym w zaspokojeniu pragnienia?
Wcześniej zależało mi bardziej ponieważ, uważałem ich „prawie za bogów”, a wiadomo, każdy chce doznać dotknięcia boga. Kiedy poznałem ich tę odrobinę, a oni również zaczęli mnie rozpoznawać, zrozumiałem, że są tak naprawdę takimi samymi ludźmi jak każdy inny i potrzebują prywatności, a nie nadskakiwania na każdym rogu ulicy.
Jeśli chodzi o motywację, to wiadomo, jako nastolatek, traktowałem ich jak swoich idoli, ludzi, z których brałem przykład i moim największym marzeniem było spotkać się z nimi. Dosyć długo to trwało w moim przypadku, spotkałem ich pierwszy raz dopiero w 2008 roku.
Z jakimi muzykami udało Ci się do tej pory spotkać się na żywo?
Oczywiście głównie z członkami zespołu Metallica. Wielokrotnie zarówno na oficjalnych spotkaniach dla członków fan-klubu, przed koncertem, jak i np. przy podpisywaniu albumów winylowych w sklepie płytowym w Kalifornii. Oprócz nich spotykałem też i innych muzyków, głównie z zespołów thrash-metalowych, na których ukształtował się mój muzyczny gust (Slayer, Anthrax, Megadeth, Testament). Zdecydowanie jednak spotkania z Metalliką są na pierwszym miejscu.
Z kim najtrudniej było się spotkać i dlaczego?
Dopóki człowiek nie spróbuje i takie spotkanie z uwielbianym zespołem czy wykonawcą pozostaje w strefie marzeń, dopóty wydaje się być to prawie niewykonalne. Liczy się upór i wytrwałość. Może to zabrzmi banalnie ale jak ktoś bardzo chce to postawi na swoim.
Mnie oczywiście najtrudniej było spotkać się z Metallicą. Dlaczego? Odpowiedź jest w miarę prosta, kiedyś nie było możliwości tak swobodnie poruszać się po całym świecie, a i brak finansów był istotnym ograniczeniem.
Które spotkanie jest dla Ciebie najcenniejsze?
Najcenniejsze spotkanie, to spotkanie z Jamesem Hetfieldem w 2013 roku. Miało ono miejsce w Australii, gdzie odbywały się wówczas koncerty na festiwalach Soundwave. Jamesa spotkaliśmy wraz z moją żoną w Sydney, w lobby jego hotelu. Nie ukrywam, że czekaliśmy tam na niego mając nadzieję na typową akcję “fotka i podpis”, a on przysiadł się do nas i rozmawialiśmy we trójkę przez dobre 40 minut o sprawach zupełnie nie związanych z zespołem i codziennym życiu. Mieliśmy go na wyciągnięcie ręki. Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej o tym spotkaniu i innych przygodach, zapraszam do lektury mojej książki “W pogoni za Metallicą”.
Innym niesamowitym doświadczeniem była dwukrotna wizyta w kwaterze głównej Metalliki, tzw. HQ, która mieści się w miejscowości San Rafael. Pierwszy raz byłem tam w 2011 roku przy okazji koncertów z okazji 30-lecia zespołu. Drugi raz w sierpniu 2017 roku Jest to miejsce przesiąknięte Metallicą, pełne historii, pamiątek. Wizyta tam zapiera dech w piersi każdego fana.
A teraz opowiem Wam o tym co wydarzyło się w Kolonii, 15 września 2017, czyli stosunkowo niedawno. To był wolny dzień pomiędzy koncertami. Spędzaliśmy go zwiedzając, spacerując nad Renem, wspięliśmy się na szczyt katedry, odwiedziliśmy tzw. pop-up shop gdzie sprzedawane były koszulki i inne gadżety z logiem Metallica. Wracając wieczorem na naszą kwaterę, która była po drugiej strony rzeki, postanowiliśmy jeszcze zrobić nocne zdjęcia pięknie oświetlonego mostu oraz katedry. Czekaliśmy dosyć długo aż zostanie włączona iluminacja tych obiektów. Dosłownie kilkadziesiąt metrów za naszymi plecami był hotel wyglądający na całkiem luksusowy. Kasia zażartowała, że w sumie zespół mógłby w nim mieszkać. Kiedy wreszcie pstryknęliśmy nocne zdjęcia, postanowiliśmy wejść do środka hotelu by wypić coś ciepłego na rozgrzewkę. Wchodzimy do środka i pierwsze co widzimy to James, otoczony grupą ludzi, którzy oczywiście chcieli sobie robić z nim zdjęcia. James miał nietęgą minę, ale spełnił prośby fanów. Jednak kiedy nas zobaczył, uśmiechnął się szeroko i wskazał na pobliskie fotele i stolik. Usiedliśmy więc we troje, zupełnie jak 4 lata temu w Australii i tak jak wtedy rozmawialiśmy z nim przez dobre 20 minut, zaznaczając i śmiejąc się, że nie chcemy robić sobie z nim zdjęć. Możecie się domyślić, że od razu zrobiło nam się cieplej… To było cudowne zakończenie, fajnego dnia spędzonego w mieście. Nie marzyliśmy o tym, a jednak znowu się nam udało go spotkać.
Czy jest jakiś “uniwersalny sposób”, aby móc złapać muzyków i zrobić sobie z nimi zdjęcie? Podzielisz się chociaż częścią informacji? Jak Ty to robisz? 🙂
Najłatwiejszym sposobem jest dowiedzieć się, gdzie dany zespół czy wykonawca nocuje przed lub po koncercie. Można wtedy zaplanować wizytę w hotelu lub nawet zarezerwować w nim nocleg i spróbować “upolować” danego artystę. Oczywiście nie za każdym razem to się udaje, potrzeba tu choć odrobinę wytrwałości.
Inny sposób to poczekanie na zespół na lotnisku. Tu też trzeba zrobić wcześniej pewne rozeznanie, wiedzieć, którym samolotem i o której muzycy przylatują oraz na jaki terminal. Dużym ułatwieniem dla mnie jest praca jaką wykonuję, udaje mi się dzięki niej zdobyć konkretne informacje o locie i godzinie przylotu.
Kto jest obecnie nr 1 na Twojej liście “must see”?
Jak już wspomniałem moja “spotkaniowa próżność” została już zaspokojona i to aż nadto. W tej chwili wystarcza mi bliski kontakt na koncertach, drobne gesty i pokazanie “Tak widzę was i pamiętam”. Swoistą wisienką na torcie są zupełnie przypadkowe, nieplanowane z naszej strony, krótkie spotkania, o których wspomniałem wyżej.
Dziękujemy Piotrowi za spędzenie z nami Złego Wieczoru i jednocześnie zapraszamy do Polwsadu za tydzień! Będziemy kontynuować temat metalu w mainstreamie czy też mainstreamowego metalu. Zadamy sobie pytanie – jaka metalowa potęga powinna reprezentować Polskę na festiwalu Eurowizja oraz dlaczego nie powinien to być Nocny Kochanek. Nie pozdrawiam. Hails!