Znany przede wszystkim z występów z Megadeth mistrz strun, Marty Friedman, zdradził w wywiadzie dla ClassicRock tytuły nagrań, które najmocniej wpłynęły na jego wyobrażenie o muzyce. Dominują przede wszystkim dźwięki z lat młodości, ale nie brak także paru nowszych pozycji. Obok klasyków pokroju Black Sabbath czy Kiss pojawia się Aya Matsuura (j-pop) czy Garbage. O różnorodności swojego gustu sam mówi:
„Zawsze unikam stagnacji, szczególnie jako muzyk. Gram na gitarze cały czas, ostatnią rzeczą, którą chciał bym zrobić to wrócić do domu i puścić gitarową płytę. Możecie mi wierzyć, nasłuchałem się już tego. Nigdy nie wyznaczałem sobie granicy, ustalającej jakiej muzyki mogę słuchać i się nią inspirować.”
Co zatem wybrał Friedman na osobisty top 10?
1.Kiss – „Alive!” (z roku 1975)
„Zanim usłyszałem to nagranie chciałem zająć się sportem, co było nieco nierealne. Ten album zmienił moje zdanie – wiedziałem że musiałem grać na gitarze. Jak ktokolwiek, słuchając tej płyty, może nie czuć potrzeby głośnego, agresywnego grania rocka? Denerwowałem sąsiadów puszczaniem tej płyty a potem samodzielnym graniem tych utworów na gitarze.”
2.Raven – „Wiped Out” (z roku 1982)
„Czasy, kiedy metal nie był w modzie, zaczął stawać się swoją karykaturą. Nawet niektóre zespoły z NWOBHM zaczynały nużyć. Ludzie pisali teksty o goblinach i demonach, co wiało nieco tandetą. Raven byli bardziej poważni w swoim wizerunku, na tyle by przykuć moją uwagę. Ich muzyka była dzika i szybka, z mnóstwem zmian taktów. Pomyślałem że to dobrze, że można jeszcze zrobić w heavy metalu coś więcej, niż cały czas używać tych samych zagrywek, no i świeżość zapewniały teksty, które nie były o duchach, Szatanie i tych sprawach.”
3.Black Sabbath – „Sabotage” (z roku 1975)
„W czasach, kiedy słuchałem mnóstwo Kiss, wpadłem pewnego dnia na Black Sabbath. Pomyślałem wtedy: to dopiero jest ciężkie! Kto by się spodziewał, że gitara może brzmieć równie ciężko i groźnie? Słuchałem tego na okrągło i próbowałem nauczyć się gry Tony’ego. Sporo fragmentów było naprawdę prostych, co uświadomiło mi, że wspaniała muzyka nie musi być skomplikowana.”
4.Aya Matsuura – „T.W.O.” (z roku 2003)
„Kiedy jesteś już doświadczonym muzykiem prawdopodobnie Twoje gusta są już zabetonowane. Opierasz się przede wszystkim na działalności muzyków, którzy jako pierwsi zainspirowali Cię do sięgnięcia po instrument. Ale to samo uczucie, które pojawiło się przy słuchaniu Kiss w latach młodości, pojawiło się kiedy usłyszałem ten album. Czysty pop, ale jest w nim coś unikalnego. To muzyczny rollercoaster, całkowicie nieprzewidywalny. Nigdy się nie nudzi.”
5.Ramones – „Leave Home” (z roku 1977)
„The Ramones to najpewniej moja największa muzyczna inspiracja. Uwielbiam wiele ich nagrań, ale „Leave Home” było pierwszym, które kupiłem. Uwielbiam muzykę lat 50, a Ramones przejęło całą subtelność tego okresu i wrzuciło na mocno przesterowane gitary. Genialny ruch. Zagranie całego albumu Ramones to porządny wycisk, w efekcie mogłem poprawić swoją kondycję przy graniu na gitarze.”
6.Garbage – „Garbage” (z roku 1995)
„Oto album, który pojawił się w nieco późniejszym etapie mojej kariery. Wszystkie ich płyty są fantastyczne, ale ich debiut wywarł na mnie największe wrażenie. Miałem już dosyć ustabilizowany styl grania, stąd usłyszenie takiego nagrania było ciekawym doświadczeniem i zachęcało to przemyślenia na nowo tego, jak rozumiem granie na instrumencie. Cała część gitarowa tego albumu – nie tylko tego – jest piękna i kreatywna. To trochę tak, jakbym dostał nagle odpowiedzi na pytania, które nie wiedziałem nawet, że zadawałem.”
7.Elvis Presley – „Elvis ’56” (z roku 1996)
„Król. Elvis jest moim ulubionym artystą, ale nie jest on tak naprawdę artystą – jest bardziej bogiem. Nie możesz nawet nikogo porównać do Elvisa. Jest niemal jak jedyna rzecz, jaka kiedykolwiek miała znaczenie w świecie muzyki. Nie jest to za śmiałe określenie, prawda?
Uwielbiam przede wszystkim jego wczesne nagrania. Elvis ’56 to kompilacja upakowana hitami, dodatkowo dostępna w pięknym, odnowionym wydaniu. Świetnie się tego słucha, wręcz jakbyś był z nim w studiu.”
8.Misora Hibari – „Kanashii Sake” (z roku 1966)
„Misora Hibari to prawdopodobnie najsłynniejsza wokalistka w historii Japonii. Jest głos jest jedną z rzeczy, którą próbuję naśladować, grając na gitarze. Uderza w Ciebie z niesamowitą siłą. Zawsze chciałem, by ktoś mógł stwierdzić coś podobnego o moim graniu. Oczywistym było, że jej śpiew będę starał się zobrazować najlepiej jak potrafię w czasie gry na instrumencie. Było to moją motywacją przez wiele, wiele lat.”
https://www.youtube.com/watch?v=q6HTXLZZHhs
9.Mahogany Rush – „Live” (z roku 1978)
„Kiedy byłem dzieckiem, uwielbiałem rock w stylu Kiss. Wielu innych gitarzystów siedziało w bluesie, ale ja nie mogłem się przekonać. Być może byłem za młody. Usłyszałem jednak Franka Marino i Mahogany Rush i coś się zmieniło. Uświadomiłem sobie że blues może być równie ekscytujący co każdy z rockowych zespołów, których słuchałem. Melodia płynie naturalnie, Frank niczego nie udawał. W pewnym sensie dał oddech zmęczonemu gatunkowi.”
https://www.youtube.com/watch?v=pSX-B8iyzQg
10.Beach Boys – „Endless Summer” (z roku 1974)
„Jeżeli poznasz wszystkie utwory Beach Boys to wiesz już wszystko, co powinieneś o akordach i harmoniach. Napisanie czegoś skomplikowanego, co zabrzmi równie prosto i wpadnie łatwo w ucho to szczyt geniuszu. Brian Wilson nie miał w tym równych. Weźmy choćby 'Don’t Worry Baby’ – co za interesująca melodia! Jest tyle smaczków w prostej zmianie akordu, myślisz sobie: czemu nikt na to wcześniej nie wpadł? To naprawdę jedne z najlepiej napisanych utworów w historii.”