Nazywani „polskim Rammsteinem” Górnoślązacy grający industrial metal nie spoczywają na laurach jak większość uczestników programu „Must Be The Music” i kontynuują swoją krucjatę mającą na celu promowanie „twardej godki” zarówno w swoim regionie jak i w całej Polsce. Ostatnie wydawnictwo kapeli (nasza recenzja TUTAJ) oraz jej koncertowa aktywność sprawiły, że nasz redaktor postanowił odwiedzić Oberschlesien w ich naturalnym, industrialnym środowisku. Od założyciela i perkusisty Marcela Różanki dowiedział się o piwie sygnowanym logiem zespołu o nowym oraz powstającym materiale Oberschlesien, historii kryjącej się za koncertowymi stylizacjami, a także o tym, dlaczego nie należy oceniać żadnego języka po samym jego brzmieniu. Czytojcie durch!
PS. Czytajcie wywiad uważnie, gdyż w artykule można znaleźć niespodziankę!
Witajcie chopy tutaj Mateusz 'Mate’ Sendecki z DeathMagnetic.pl, który oczywiście nie byłby sobą, gdyby zaczął wywiad od pytań z kartki! Jestem dość zaskoczony umiejscowieniem waszej próbowni, która doskonale odzwierciedla to co gracie, ponieważ jest zdecydowanie industrialna! I tutaj nasunęło mi się pytanie czy odludzie i sąsiedztwo ciężkiego sprzętu w jakiś sposób was inspiruje?
Marcel Różanka (perkusja): Raczej nie, bo my po prostu jesteśmy przesiąknięci tym co nas tutaj otacza oraz nauczeni, że wszędzie tak wygląda. Jest to zupełnie normalne, tak jak normalnym jest dla rolnika, że gdy wychodzi z domu to widzi swoje pole. W takim klimacie dorastaliśmy, wychowywaliśmy się i jesteśmy przesiąknięci tym wręcz od dziada pradziada. To jest dla nas po prostu naturalne i dlatego też industrial który gramy jest również autentyczny.
Zdecydowanie się z tym zgadzam po przesłuchaniu waszego nowego krążka! Czy to właśnie w tym miejscu powstawał materiał na „II” czy skrystalizował się dopiero w studiu?
Marcel: Oczywiście, że tak, wiadomo! Miejsce w którym pracujemy traktujemy niczym świątynię. Nie mniej jednak bardzo poważnie podchodzimy do tego co robimy i gdziekolwiek byśmy się nie znaleźli to dajemy z siebie wszystko i robimy to co do nas należy. Kiedyś mieliśmy jeszcze lepszą salkę prób w starych pomieszczeniach pod Dworem Donnesmarcka w zabytkowych lochach, w których jeszcze bardziej czuć było klimat industrialu a nawet jeszcze starszego Śląska. W obecnej salce jest bardziej nowocześnie. Ale tak jak wspomniałem tak na dobrą sprawę nie miejsce jest najważniejsze a fakt, że bez względu na środowisko wiemy, co trzeba robić i kto jest dokładnie za co odpowiedzialny.
I to wam musi zdecydowanie wychodzi, bo ostatnio trzeba przyznać, że jesteście rozchwytywani w związku z jeszcze świeżą „Dwójką” i sporo się przemieszczacie!
Marcel: I to nas również cieszy, bo w końcu najistotniejszym jest by przy wydaniu albumu było o nim jak najgłośniej! Im więcej o krążku słychać w mediach tym lepiej jest zauważany oraz tym lepiej się sprzedaje.
Mogę zapewnić, że płyta jest nawet więcej niż zauważalna! I choć „II” wyszedł zaledwie w kwietniu, to wybiegnijmy nieco w przyszłość. W jednym wywiadzie wspominałeś, że podczas sesji nagraniowych do drugiego krążka powstało znacznie więcej nowego materiału. Czy usłyszymy go na kolejnym wydawnictwie?
Marcel: Na pewno będą ona brane pod uwagę jeżeli chodzi o zawartość kolejnej płyty. Ogólnie nie jest teraz w modzie wydawanie przydługawych płyt, więc staraliśmy się zamknąć w standardowych 12. utworach. Mieliśmy 17 nagrań razem z ostatnim 'Samotnym’, który powstał praktycznie na parę dni przed wydaniem albumu. Fajnie nam ten kawałek wyszedł, więc zdecydowaliśmy się go też wrzucić na krążek. Więc musieliśmy nieco w nowych utworach poprzebierać, w efekcie czego pozostało nam w zanadrzu tych 5 ścieżek. Oczywiście muzyka jaką tworzymy jest dość różnorodna i zdecydowanie nie wszystkie nagrania trafią na pełnoprawne krążki. Mamy przykładowo 'Starzyka’ będącego odkurzoną wersją starej pieśni śląskiej, który bardziej by pasował na tematyczną płytę w całości poświęconą stricte naszemu regionowi. Nagraliśmy też jeszcze inną śląską przyśpiewkę 'Ana’ ale jak już powiedziałem zastanowimy się kiedy i jak te utwory wydać. Ponadto wciąż powstają nowe pomysły i zabraknie nam chyba życia żeby je wszystkie zrealizować! (śmiech)
Urodzin co prawda nie macie, ale życzę w takim razie 100 lat żebyście zdążyli wszystko zarejestrować! (śmiech) Widzę, że nie rzucałeś słów na mówiąc o krążku ze śląskimi szlagierami, bo tak naprawdę masz już na niego dwa kawałki!
Marcel: Właśnie o tym godom! Utwory o bardzo mocnym, śląskim zabarwieniu lub odkurzone regionalne hity zdecydowanie znajdą się na specjalnie im poświęconym wydawnictwie czy też maxi-singlu. Nie będzie to album taki jak „I”, „II” czy kolejne numery, lecz będzie to osobne nagranie poza konkurencją.
No właśnie, naszej uwadze nie uszło też same nazewnictwo waszych albumów! Michał w jednym z wywiadów wspominał o tym, że w waszej muzyce stawiacie na prostotę oraz łatwość odbioru. Czy to wspomniana oszczędność skłoniła was do nazywania swojej dyskografii kolejnymi cyframi rzymskimi?
Marcel: Dokładnie! Wszystko co wydajemy odzwierciedla to jacy jesteśmy i w jaki sposób zostaliśmy wychowani. Lubimy porządek i lubimy jak wszystko jest poukładane czym charakteryzuje się też po części śląska tożsamość. Oczywiście lubimy też wygłupiać się, improwizować i odpłynąć we freestyle’u, ale kiedy nagrywamy płyty to robimy wszystko w należytym porządku i od początku do końca.
Czyli kolejna płyta będzie nosiła na 100% nazwę „III”?
Marcel: Zdecydowanie, tak i zapewniam że tak będzie, bo od tego pomysłu już nikt i nic mnie nie odciągnie! Płyty będą się różniły poza muzyczną zawartością rzymskimi cyferkami oraz wariacjami na temat prostych okładek zawierających elementy metalowe. Więc każda okładka będzie się nieco różniła, lecz jednocześnie będzie stanowiła spójną całość dajmy na to trylogii.
Oby się na trylogii tylko nie skończyło! (śmiech) W każdym razie kolejne numerki świetnie się będą prezentowały na półce! Ale wróćmy do pytań. Śpiewaliście o strażakach w 'Fojermanie’ o górnikach w 'Szoli’ i ciekawi jesteśmy jakim ludziom, służbom czy też subkulturom złożycie hołd w swoich kolejnych kawałkach. Czy macie już pomysł komu poświęcicie następny oberschlesienowy hymn?
Marcel: Tak mam już pewien utwór w główie i na pewno będzie on opowiadał o polskich komandosach zdobywających Monte Cassino. Wiadomo, że w tej bitwie brał udział 2. Korpus Polski, ale niekoniecznie już wspomina się o oddziale komandosów a konkretniej 1. Samodzielnej Kompanii Commando. O nich właśnie chcemy napisać kawałek, lecz jego przesłanie będzie skierowane także do polskich żołnierzy ogółem. Ostatnie wydarzenia w naszym najbliższym, europejskim sąsiedztwie w szczególności sprawiło, że niektórzy ludzie ponownie poczuli swąd wojny, więc najwyższy czas by oddać hołd temu co jest ważne, co jest święte i czego trzeba bronić. Zresztą 'Orzel’ z „II” również mówi o żołnierzach a konkretniej marynarzach i mam do tego kawałka straszny sentyment, bo mój dziadek był marynarzem.
Świetnie trafiliście i z 'Orlem’ i z nadchodzącym kawałkiem, bo sam byłem zawodowym żołnierzem i miło będzie usłyszeć utwór tej służbie poświęcony! I pozostańmy jeszcze na chwilę przy hołdach. Na koncertach i na klipach często występujesz w skórzanym fartuchu spawalniczym. Czy to też jest pewna forma składania hołdu hutnikom i spawaczom z waszej strony?
Marcel: Tak, choć ten fartuch symbolizuje nie tylko hutników i spawaczy ale wszystkich ciężko pracujących ludzi na Śląsku – począwszy od hutnika, przez palacza kotłów aż do tych pracujących na dole w kopalniach. Stąd też mój sceniczny image – utożsamiam się z wszystkimi pracownikami przemysłu ciężkiego. Muszę też nadmienić, że ten fartuch który mam na sobie podczas koncertów to autentyczny fartuch spawalniczy z kopalni „Julian” w Piekarach Śląskich (na której sam przepracowałem 9 lat),naprawdę śmierdzi dołem, kopalnią, potem i ciężką pracą. Należał on do mojego przyjaciela z którym się praktycznie wychowałem od dziecka, Andrzejem Skrzypcykiem, którego z tego miejsca pozdrawiam!
Nie spodziewałem się, że za tym fartuchem stoi aż taka historia! Pozdrawiamy Andrzeja oczywiście i wygląda na to, że byliście bardzo zżyci.
Marcel: No oczywiście, że byliśmy i jesteśmy zżyci, i jesteśmy praktycznie jak bracia! Kiedyś się wszyscy na podwórkach wychowywali czy jak to się u nas godo na placach. Wszystko działo się właśnie na placach i wszystko też robiło się razem z chłopakami z bloku i z osiedla. I czy chodziło się na dziołchy, pograć w bala, na dyskotekę czy gdzieś po prostu coś nabroić to wszędzie chodziło się razem.
To skoro już jesteśmy przy brojeniu, chodzeniu na dziołchy i innych rozrywkach… skąd się wziął pomysł żeby wydać własne piwo?
Marcel: Przyznam ci szczerze, że motyw z własnym piwem to tylko jeden z przykładów zjawiska które od pewnego wciąż i wciąż do nas powraca. Zauważyliśmy, że coraz więcej ludzi zaczyna utożsamiać się z nami i naszą misją promowania śląskości. Więcej też ludzi pragnie promować różne rzeczy z nią związanych przy naszym udziale. Mamy swoje piwo, mamy też przyjaciół produkujących Ślonsko Farba. Praktycznie cały czas ktoś się do nas odzywa , bo jesteśmy bodajże jednym z niewielu o ile nie jedynym zespołem w Polsce, który ma unormowane wszystkie kwestie od strony prawnej. Mamy założoną spółkę i jeżeli tylko ktoś potrzebuje coś z nami załatwić to dość szybko jest w stanie z nami nawiązać współpracę, bo wszystko się na papierkach zgadza. Nie ma u nas miejsca na załatwianie czegoś na gębę albo spisywania umów na tyczce z cukru i dlatego też ludzie do nas przychodzą. Widzą w nas konkretnego, autentycznego i godnego zaufania wspólnika biznesowego.
W takim razie browar Kraftwerk zgłosił się do Was sam? Mieliście w ogóle wpływ na recepturę i sam smak piwa Oberschlesien?
Marcel: Tak, to właśnie chopy z Kraftwerka przyszli najpierw do nas, a później odwiedzali nas dość często, żeby wysłuchać naszych sugestii co do smaku piwa Oberschlesien. Rzecz jasna to oni a nie my jesteśmy piwowarami i naprawdę znają się na wszelkich technikach warzenia piw dla smakowych koneserów, których ostatnio w naszym kraju jest coraz więcej. Ja oraz reszta ekipy z zespołu nie mamy zbyt wysublimowanych podniebień i raczej pijamy standardowe piwo lub piwo z sokiem, ale chcieliśmy żeby butelki sygnowane nazwą naszego bandu posiadały oryginalną zawartość, która na dodatek mogłaby się z nami piwoszowi kojarzyć. Naciskaliśmy w szczególności, żeby piwo posiadało parę symbolicznych atrybutów – by było czarne jak nasza śląska ziemia, by miało odpowiednią gęstość i mocny smak. Stąd między innymi użycie śląskich cukierków Kopalnioków do stworzenia tego trunku. I choć jak wspomniałem nie jesteśmy może piwnymi smakoszami to możemy zapewnić, że nasz browar będzie miał niepowtarzalny smak, którego nie będzie się dało podrobić!
Adam Jurczyński: Dodam do tego co Marcel już powiedział, że mieliśmy okazje degustować to piwo i bardzo mile się zaskoczyliśmy! Kraftwerk zdecydowanie trafił z nim w dziesiątkę! Wiadomo, że oczekiwaliśmy efektów warzenia z dozą niepewności, ale naprawdę wyszło im cholernie pyszne!
Marcel: Dokładnie! Jest przepyszne i obok cierpkości ma nutkę pewnej nieodgadnionej słodkości. Koniecznie musisz je spróbować! Także pozdrawiamy chłopaków z Kraftwerka, bo odwalili kawał dobrej roboty!
W kwestii degustowania nowych piw akurat jestem mało asertywny, więc na pewno wychylę Oberschlesien za Oberschlesien! I rzeczywiście wasza kapela jest sprawnie działającą firmą i to nie tylko na papierze ale też i w terenie, bo ostatnio dużo się w waszym obozie dzieje. Woodstock, Cieszanów Festiwal… trudno pewnie nawet wam nawet złapać oddech przy takiej harówce! I stąd moje kolejne pytanie o nadchodzące gigi – czy wśród dość ciekawych lineup’ów zbliżających się koncertów są artyści z których dzielenia scenicznych desek w szczególności nie możecie się doczekać?
Marcel: No jasne, że są takie ekipy z którymi chcemy wystąpić! Przede wszystkim wymieniłbym Piżama Porno, którzy będą z nami w Cieszanowie z którymi znamy się z innego festiwalu. To bardzo fajne i zajebiste chopy więc miło się będzie z nimi występowało. Tak samo czekamy na występy z Comą, bo bardzo szanujemy i doceniamy ten zespół. Ogólnie lubimy festiwale, bo zawsze można na nich spotkać się z innymi rewelacyjnymi wykonawcami z którymi można się wymienić doświadczeniami, podpatrzeć coś od nich lub po prostu z nimi pogadać.
Adam (gitara): Zwłaszcza, że w Cieszanowie będzie Helloween i Kreator!
Do tego też piłem! (śmiech)
Marcel: O nich to chyba nawet nie musiałem wspominać, bo to się rozumie samo przez się! (śmiech) To przecież totalne legendy w swoim gatunku i piękną rzeczą jest, że będziemy mogli naprawdę dzielić z nimi scenę! Tak samo występy z Katem w Anglii były niesamowitym przeżyciem!
A lubicie twórczość Kata?
Marcel: Oczywiście, że ich lubimy! W ogóle gdyby Kat powstał i tworzył w Ameryce, to teraz prawdopodobnie by odrywał milionowe kupony z gigów i swojej działalności wydawniczej! Ale że Kat znajduje się w kraju, w którym muzycy mają naprawdę ciężko, to pomimo absolutnej oryginalności w swoim gatunku nie zawsze otrzymuje tyle uwagi na ile zasługuje. Ale mimo wszystko jestem za tym, by pomimo przeciwności losu iść dalej, stawać się muzycznie lepszym i doświadczać szczęścia związanego z tworzeniem i graniem muzyki!
I świetnie wam to wychodzi i cieszy mnie, że nie tylko promujecie ślonsko godkę ale że ogólnie skupiliście się na działalności w Polsce. Teraz raczej panuje trend by śpiewać po angielsku i skupiać się na tym co dyktuje i jest popularne za granicą.
Marcel: Faktycznie dużo kapel to robi i świetnie, że każda z nich tworzy to co czuje i że mają na siebie właśnie taki pomysł. Natomiast ja uważam, że skoro mieszkamy w Polsce to powinniśmy śpiewać w takim języku w jakim tutaj się rozmawia. My mamy też to szczęście, że możemy promować swoją mowę, która już od kilkunastu lat zaczynała być spychana i zapominana. Po to też stworzyłem ten zespół by na nowo wyciągnąć ją ze Ślązaków i widzimy, że się to z powodzeniem udaje i wciąż to zjawisko przybiera na sile. Gdy myślałem nad założeniem kapeli, to chciałem również stworzyć pewną subkulturę i tak właśnie się też dzieje, bo nasi fani chcą wyglądać jak my, chcą się wypowiadać tak jak my oraz chcą odbierać nasz region tak jak my. Jesteśmy też zapraszani do szkół w których rozmawiamy z dzieciakami. Ale wracając do śpiewania po angielsku – jeżeli to komuś przyniesie zamierzony skutek to z całym sercem go w tym będę wspierał. Postawić sobie jednak należy pytanie, czy na to co tworzysz, co produkujesz po prostu jest odbiorca.
Mądre słowa i wam na pewno nigdy nie zabraknie odbiorców! A czy myśleliście o śpiewaniu w innym języku? Po angielsku, po niemiecku? To ostatnie na szczęście wam nie wyszło i dzięki temu powstał 'Król Olch’!
Marcel: Powiem Ci tak – tylko krowa nie zmienia całkowicie poglądów. (śmiech) Bardzo możliwe, że pojawi się taki temat, który lepiej zabrzmi w języku angielskim i pomimo naszej wiadomej misji nie wykluczamy takiego obrotu spraw. Uważam, że czasami trzeba coś zrobić i po prostu zobaczyć z dystansu jak to wyszło, niż siedzieć z założonymi rękami i później tego żałować. Jeżeli się ktoś interesuje głębiej Rammsteinem to wie, że chłopaki z tego bandu zaczęli tworzyć po niemiecku nie dlatego, że przewidywali, iż to się tak świetnie sprzeda i staną się największą kapelą w swoim gatunku, lecz po prostu nie umieli jeszcze pisać w języku angielskim. I choć próbowali swoich sił z tym uniwersalnym językiem to zdali sobie sprawę, że to jednak ich ojczysta mowa najlepiej się sprawdza.
To życzę, by pojawiła się na horyzoncie tematyka którą warto ugryźć angielskim! Jak już poruszyłeś temat Rammsteina to ciekawi jesteśmy czy widziałeś najnowsze solowe poczynania Tilla Lindemanna, a jak tak, to co o nich sądzisz?
Marcel: Widziałem i jak dla mnie są rewelacyjne! Tutaj Lindemann potwierdza tylko to o czym już wcześniej wiele razy mówiłem. Jego obecność w Rammsteinie wygenerowała 70% sukcesu tej kapeli. Myślę, że gdyby był w Oomph! to ten zespół by się razem z nim wybił. Ten człowiek posiada po prostu niesamowitą charyzmę, wizerunek sceniczny i wręcz tryska bijącą od niego wewnętrzną siłą. Tak też jest w 'Praise Abort’ którym dowodzi, że pomimo ogromnych osiągnięć w R+ wciąż potrafi szokować i dosłownie pozamiatać swoim słuchaczem i widzem. Ten teledysk aż kipi od podprogowych przekazów zaś jeżeli chodzi o muzykę to już po pierwszych paru dźwiękach słychać, że obecny jest w niej Till. Chylę czoła przed nim i przed jego twórczym fenomenem.
Mnie też zaintrygował ten klip i pozostańmy jeszcze na chwilę przy Rammsteinie. Coverowaliście już 'Ich will’, 'Spring’ oraz 'Links 2 3 4′. Planujecie kolejne covery grupy frontowanej przez Lindemanna na kolejnych wydawnictwach czy raczej będziecie od tego odchodzili?
Marcel: Nie planujemy i raczej będziemy od tego odchodzić. Choć nie wiem czy 'odchodzić’ to odpowiednio użyte słowo, bo ciężko odejść od brzmienia gatunku w którym się obraca. Generalnie jeżeli byśmy patrzeli powierzchownie to każdy zespół grający industrial ma rammsteinowskie naleciałości. Jeżeli chodzi o nas to na pewno będziemy dalej obracali się w tym gatunku, z tym że naszym celem jest by ludzie mówili: „To jest Oberschlesien!”
Na „II” to zdecydowanie słychać, bo udało wam się według mnie wykształcić już własne brzmienie. A skąd w ogóle poza charakterystycznym wokalem Michała pomysł by coverować Rammsteina?
Marcel: Początkowo specjalnie męczyłem chłopaków kawałkami Rammsteina żeby po prostu poznali gatunek w jakim chciałem by Oberschlesien się obracał. Chciałem by załapali z czym to się je i jak się w takich trzewikach łazi nim zaczniemy tworzyć własny materiał. Uważam, że trzeba poznać od kuchni dany gatunek by móc bez późniejszego papugowania pisać własne kawałki i czerpać z niego inspiracje. Stąd w naszym setcie znalazły się 'Jo chca’, 'Szola’ i 'Żryj’ by nakręcić chłopaków na industrial i by nim nasiąknęli.
I jak na koncertach i nowym krążku widać udało wam się przesiąknąć metalicznym zapachem industrialu! Wracamy do języka śląskiego i tego o czym wspomniał kiedyś wasz wokalista Michał Strawiński. Mówił, że czasami trudno jest tłumaczyć teksty na ślonsko godkę, więc powiedzcie, który kawałek sprawił wam najwięcej problemów w tej kwestii?
Wojtek Jasielski (bas): Jeżeli o to chodzi raczej było w drugą stronę. Teksty były tłumaczone ze śląskiego na polski. Problemem były pewne słowa, które trudno było wpleść w rytmikę i melodykę utworów.
Marcel: Ja, dokładnie było tak jak Wojtek mówi! Zawsze mnie napędzało to, że śląski doskonale brzmi jeżeli śpiewa się go na poważnie i zacząłem też zauważać drobne ułomności języka polskiego. To samo co chciałbym przekazać po polsku po prostu mogłoby nie mieć takiego wydźwięku i vice versa.
Wojtek: I przykładowo, gdybyśmy chcieli pisać kawałki w całości po śląsku to trwałyby one chyba po 10 minut! (śmiech)
Marcel: Po prostu każdy język ma swoje plusy i minusy i nie chcę tutaj bawić się w ocenianie języka tak jak przez wiele lat oceniano niesprawiedliwie język śląski. Bolało mnie, że został niemalże całkowicie zepchnięty swojego czasu i uważano go za zły, prostacki i tępy. Zresztą podobnie jest z polskim podejściem do języka czeskiego z którego często się wyśmiewamy. Po prostu nie można oceniać języka po jego brzmieniu! Wracając do tematu na samym początku istnienia Oberschlesien sami walczyliśmy ze stereotypami które urosły wokół naszej godki. I tak łapałem się na tym, że zmieniałem słowa na polskie sądząc, że coś po śląsku brzmi śmiesznie. Przez lata nawet w naszym regionie wmawiano, że lepiej powiedzieć „Kocham cię” niż „Ja ci pszaja” uważając to drugie za prostackie a tak wcale nie jest! Przecież to wyraża to samo, prawdziwe uczucie! Teraz nie mamy problemów z żadnym kawałkiem by swobodnie mieszać w nim zarówno to co pięknie brzmi po polsku z tym co pięknie i prawdziwie brzmi po śląsku. I tutaj opowiem małą anegdotkę o pewnym bardzo wykształconym i przez wszystkich mega szanowanym starszym panu oraz wielkim orędowniku Śląska, który powiedział mi kiedyś, że pomimo iż na co dzień rozmawia po polsku, to gdy mówi o tym co czuje i gdy chce być bardziej zrozumiany, to godo po śląsku. Bo to jest godko jego duszy.
I niesamowite jest to, że wy też tworzycie w tym języku w którym najlepiej się czujecie! A teraz chciałbym się was zapytać o same muzyczne kompozycje Oberschlesien. We wcześniejszych wywiadach mówiłeś o prostocie i uporządkowaniu aranżów, zaś Michał mówił o marszowej rytmice waszych kawałków. Czy myśleliście o tym by bardziej pokomplikować swoją muzykę w przyszłości?
Marcel: Oczywiście, że prędzej czy później nadejdzie taki kawałek w którym załamie się metryka lub w którym wystąpią progresywne zmiany tempa. Jeżeli taki zabieg będzie pasował do danego utworu i dzięki temu zachowa swoją melodykę i oryginalność to tak właśnie zrobimy. Na dzień dzisiejszy prostota doskonale się broni. Im bardziej surowy i pierwotny sound, tym lepiej sprawdza się on w naszych utworach. Cały czas trzymamy też pieczę nad tym, by nasze kawałki trzymały się kupy i nie zaczęły przypadkiem rozłazić, by nie było w nich niepotrzebnych dźwięków. Bo jeżeli coś nie nadaje numerowi głębi i do niego nie pasuje to jest po prostu niepotrzebnym ozdobnikiem. Nie mniej jednak kierunek w którym się rozwijamy, i co można usłyszeć zresztą na naszej nowej płycie, pozostawia pole do popisu dla nowych elementów muzycznych. Gra nam się coraz lepiej i słychać też że każdy członek zespołu wplótł w te 12 kawałków coś od siebie. Jesteśmy otwarci i zawsze nam było żal kapel mocno osadzonych w danym gatunku, które nagrały jedną płytę, kolejną a później nie wiedzieli co dalej z tym wszystkim zrobić. Przez intensywne ostatnio granie po prostu nie mamy czas na nagrywanie tych wszystkich pomysłów lęgnących się nam w głowach i nad tym troszkę ubolewamy, bo poza graniem gigów kochamy przede wszystkim tworzyć.
To życzę byście znaleźli trochę spokoju i czasu pomiędzy koncertowaniem by poeksperymentować z waszymi kompozycjami! A teraz moje ostatnie i chyba ulubione pytanie, które uwielbiam artystom zadawać: czego słuchacie?
Marcel: Ja słucham wszystkiego co brzmi dobrze bez względu na gatunek. Wychowywałem się stricte na latach 80. i takiej muzyki najczęściej słucham. Jest to szerokie spektrum gatunkowe od Beatlesów przez Led Zeppelin aż po AC/DC. Ale przyznać muszę, że najbliższe mojemu sercu zawsze pozostanie Depeche Mode.
Adam: Po mnie widać od razu czego słucham! (śmiech) Głownie thrash metal, death metal ale też progresywa. Zahaczyłem ostatnio również o muzykę jazzową. Ale w duszy to zdecydowanie mi gra muzyka metalowa.
Tomasz Jagiełowicz (klawisze): Jeżeli o mnie chodzi to słucham przede wszystkim rocka lat 70., lubię Deep Purple, uwielbiam Pink Floydów ale też ostatnio słucham na okrągło na przemian Kraftwerk i Skrillexa. Czasami włączę jakiś jazz i jestem zakochany też w muzyce filmowej. Słucham generalnie wszystkiego… no dobra disco polo może akurat nie (śmiech)
Jacek Krok (gitara): Ja ostatnio słucham dużo elektroniki, że tak powiem undergroundowo-klubowej. Jest to przykładowo neurofunk, darkstep i hardstep. Więc przeważają często rave’owe klimaty spod znaku melanżu i tańcowania do białego rana!
Zatem o oryginalność kolejnej płyty Oberschlesien nie musimy się na pewno martwić! Na sam koniec słowo dla czytelników DeathMagnetic.pl i fanów Oberschlesien od Oberschlesien!
Przajymy wom fest! Marcel i chopcy z Oberschlesien!
\m/ KONKURS! \m/
Twoja cierpliwość została nagrodzona! Jeżeli przeczytałeś wywiad do końca, to masz szansę na wygranie płyty Oberschlesien „II” podpisanej przez zespół! Aby wziąć udział w losowaniu wystarczy:
- Polubić ten wpis (kliknij „lubię to” na początku lub na końcu artykułu).
- Odpowiedzieć na pytanie: Jaki charakterystyczny strój nosi na koncertach Marcel? Odpowiedzi szukaj w wywiadzie.
- Polubić ten wpis (kliknij „lubię to” na początku lub na końcu artykułu).
- Odpowiedzieć na pytanie: Jaki charakterystyczny strój nosi na koncertach Marcel? Odpowiedzi szukaj w wywiadzie.
Na zgłoszenia czekamy do 30 czerwca (wtorek), do godziny 23:59. Odpowiedź należy wysłać na adres konkurs@deathmagnetic.pl, w temacie wpisując „JO CHCA!„. W treści maila należy podać adres do wysyłki płyty oraz swój nick z facebooka. Wyniki ogłosimy pod tym postem. Powodzenia!
Płytę wygrywa Dominika G. Gratulujemy!