Jednego wieczoru zadzwonił do mnie pewien pan w bardzo nietypowej sprawie… Joe Satriani, bo o nim mowa, okazał się bardzo interesującym rozmówcą, który szczegółowo odpowiada na pytania i z chęcią dzieli się swoimi przemyśleniami. Rozmawialiśmy nie tylko o najnowszym dziele gitarzysty „Shockwave Supernova”, ale również o jego supergrupie Chickenfoot oraz o zbliżającym się koncercie w Polsce, który odbędzie się już 18 października na warszawskim Torwarze. Jak przystało na DeathMagnetic.pl, nie sposób było nie wykorzystać okazji i nie nawiązać do słynnego ucznia Joego, czyli Kirka Hammeta. O tym wszystkim przeczytacie poniżej:
Masz swoje firmowe brzmienie oraz rozpoznawalny styl wypracowany przez lata. Jak więc zareklamowałbyś swój album słuchaczom – czy znajdziemy na nim jakieś nowe elementy w Twojej muzyce, czy chciałeś na nim pokazać po prostu klasyczne oblicze Joe Satrianiego?
Cóż, prawdopodobnie „Shockwave Supernova” ma więcej elementów mojego stylu włączając w to nowe style grania i techniki. Myślę, że styl komponowania jest bardziej odważny niż kiedykolwiek wcześniej. To długa płyta – ma 15 piosenek i jest ona oparta na koncepcie opowieści o moim alter ego, mojej osobowości scenicznej, której nadałem imię Shockwave Supernova. I myślę, że przy okazji nagrywania takiego albumu pojawiło się tu więcej swobody artystycznej, by coś rozciągnąć, zagrać mocniej, lżej, bardziej emocjonalnie, by zabawne piosenki były jeszcze bardziej zabawne, a te głębokie jeszcze głębsze – tego typu rzeczy. Więc jest to bardzo daleka wycieczka. To bardzo bogaty album w porównaniu z innymi.
To bardzo ciekawe. Więc pojawiają się nowe elementy w Twojej muzyce i pisaniu utworów?
O tak, zdecydowanie.
A w jaki sposób podchodzisz do piosenki? Nagrywasz pomysł, na przykład riff, a później piszesz melodię, czy po prostu improwizujesz ją (lub solówkę) do podkładu w studio?
Wszystkie piosenki pisane są na trochę różne sposoby, ale myślę, że większość z nich powstała poprzez inspiracje uczuciami, czymś czego doświadczyłem lub czymś co sobie wyobrażam. Melodia i sekwencja akordów staje się dla mnie oczywista w jednej chwili. Czasem jestem na spacerze i przychodzi do mnie ta inspiracja i muszę ją zapamiętać. Czasem potrzebuję kartki papieru i ją spisuję, a innym razem jestem w studio i bardzo szybko mogę nagrać demo. Więc tak, przesłanie dotyczące inspiracji się zmienia zależnie od tego, co właśnie robię i gdy już nagram demo na moim komputerze używając Pro Tools, wtedy zaczyna się proces – czy ta piosenka będzie pasować na płytę solową, czy na płytę Chickenfoot. Czasem nagrywam piosenki tylko dla osobistej muzycznej przygody, nie muszą koniecznie zostać upublicznione. Ale staram się nie dyskryminować piosenki dopóki nie jest ukończona i wtedy na nią patrzę i próbuję ją ocenić.
Ale masz swoje przemyślenia i intuicję, że na przykład ten utwór będzie instrumentalny, a ten jest prostszy, więc lepiej nada się dla zespołu jak Chickenfoot?
Czasem tak. Były na przykład sytuacje, że byłem na obiedzie z Sammym Hagarem i Sam mówił coś w stylu „Och, czy nie byłoby fajnie mieć piosenkę, gdzie cały zespół gra, później przestaje i ja śpiewam, a później zespół prowadzi dialog z wokalem. Zapamiętałem to, gdy mi o tym mówił, a gdy wróciłem do domu napisałem piosenkę 'Soap On a Rope’ i przyniosłem ją chłopakom i wszystkim się podobała. Nagraliśmy ją w godzinę, w mgnieniu oka. Ale to wyszło z rozmowy z Samem, który zastanawiał się nad pomysłem odpowiednim dla występów na żywo. Więc nigdy nie wiesz. Czasem piszę piosenkę – są takie 2 piosenki na nowej płycie – jedna nazywa się 'Crazy Joey’, a druga 'All of My Life’, które były pierwotnie w zamyśle na płytę Chickenfoot albo solowy projekt Sammy’ego Hagara. W przypadku 'Crazy Joey’ tak naprawdę myślałem o Chadzie i napisaniu piosenki, w której mógłby być jeszcze bardziej ekstrawertyczny w swojej scenicznej osobowości, ale myślę, że w ciągu godziny zdałem sobie sprawę, że ta piosenka będzie lepsza jako utwór instrumentalny, bo prezentowała bardziej interesującą możliwość melodyczną dla gitary, niż gdyby Sam miał szukać linii wokalnej. I w tym przypadku 'All of My Life’ napisałem na płytę, o której myśleliśmy z Samem jako duet – nagraniu opartym na bluesie. Zadecydowaliśmy, by spróbować stworzyć płytę, gdzie wszystkie piosenki będą o wiele prostsze. Przeciwieństwo podejścia Chickenfoot, gdzie piosenki składają się z wielu części, jak klasyczne rockowe piosenki, które mają 8, 9, 10, 12 różnych części. Typowa piosenka, na przykład 'Oh Yeah’ ma wiele części. To samo z 'Soap on a Rope’. Ideą tej płyty był brak mostków – tylko zwrotki i refreny z tym samym groove i minimalną sekcją solową i instrumentacją i to była piosenka, która była zawarta w 10-piosenkowym demo, którą Sam i Chickenfoot zadecydowali odrzucić, bo nie czuli wystarczającej energii. Postanowiłem więc zabrać ją i myślę, że jest lepsza jako utwór instrumentalny. I jestem naprawdę szczęśliwy bo 'All of My Life’ to naprawdę piękna piosenka.
Jestem ciekawy co uważasz za bardziej ekscytujące – instrumentalne granie solowe, czy bycie częścią zespołu takiego jak Chickenfoot – gdzie łączy się energia indywidualnych członków grupy?
Myślę, że oba scenariusze maja plusy i minusy, ale najważniejsze jest to, że oba zespoły grają swoją oryginalną muzykę. Należy sobie zadać pytanie, czy dostajesz kopa grając covery czy własną muzykę. Wiesz, graliśmy 'Sexy Little Thing’ z Chickenfoot i gdy publiczność śpiewała czułem się tak samo szczęśliwy jak wtedy, gdy śpiewają melodię 'Flying in a Blue Dream’, bo ja napisałem tę piosenkę. I napisałem też 'Sexy Little Thing’, więc gdy słyszę publiczność biorącą w nich udział, to sprawia, że stawiam je na równi. I czuję satysfakcję, bo oba te utwory są oryginalne. Więc myślę, że nie umiałbym postawić jedno ponad drugim i chciałbym, żeby oba wciąż trwały.
W październiku zagrasz w Warszawie. Czy pamiętasz poprzednie koncerty w Polsce i czego oczekujesz od tego, który cię czeka? Czy na trasie będą jakieś niespodzianki?
Na pewno będzie dużo muzyki, którą jesteśmy bardzo podekscytowani. Po raz pierwszy zespół będzie wykonywał muzykę, którą pomógł nagrywać w studio, więc jest to dla nas wielki krok. Mike Kineally na gitarze i klawiszach, Bryan Beller na basie i Marco Minnemann na perkusji. Zawsze gramy w Polsce świetne koncerty więc nie możemy się doczekać, aż wreszcie tu wrócimy. Myślę, że to już chyba dwa lata, odkąd tam byliśmy. Zawsze wspaniale się tam bawimy i czekamy, by znów zobaczyć tę publikę.
Na koniec powiedz jak zapamiętałeś swojego ucznia Kirka Hammeta i co myślisz o nim teraz? Czy zrobił postęp czy pozostał przy swoim stylu, którego się trzyma i robi to, w czym jest dobry?
Zawsze uważałem, że byłoby wspaniale sprowadzić Kirka na trasę G3, ale nie jestem pewny jak on sobie to wyobraża. Lecz wiem, że Kirk ma klasyczne brzmienie i taki rodzaj grania, że czasem myślę, że chciałbym go usłyszeć poza Metallicą. Słyszałem już jak gra poza nią, bo pamiętam, że jako uczeń grał bluesa i różne rodzaje rocka i jest w tym naprawdę dobry, a zawsze brzmiało to jak Kirk, co jest wspaniałe. Ma bardzo łatwo identyfikowalne brzmienie i sposób grania. Ale z drugiej strony, gdy znajdziesz już swój zespół, to jest to wspaniałe, a Metallica to wielki zespół. Grupy są tylko ciężkie do utrzymania się razem, ale myślę, że oni ciągle nad tym pracują i założę się, że Metallica ma jeszcze przed sobą wiele wielkich albumów.
Dziękuję za Twój czas, było świetnie Cię usłyszeć i do zobaczenia w Polsce. Mam nadzieję, że będziecie się doskonale bawić.
Na pewno będziemy, dzięki!
Najnowsza płyta artysty ukaże się już 24 lipca, a 18 października Joe pojawi się w hali Torwar na koncercie. Więcej o tym wydarzeniu sprawdźcie tutaj.