Mógłbym wysilić się tutaj i popełnić wymuszony wstęp, w którym opowiedziałbym, jak to światu pełnemu utyskujących na brak muzyki autentycznie odkrywczej, objawia się nagle dzieło świeże i wszystkim szczęki opadają do samej ziemi. Tylko po co mielibyście potem takie wywody czytać, skoro można odpalić „Devil is Fine” i samemu zdać sobie sprawę, że całe to malkontenctwo jest bez cienia wątpliwości przedwczesne. Bo Diabeł wciąż ma się naprawdę nieźle.
Manuel Gagneux to człowiek, który dotychczas bawił się muzyką w internecie, sklecał dla ludzi piosenki stanowiące miksy rozmaitych gatunków – i jedno z zamówień internautów wzbudziło jego szczególną uwagę. Do tego stopnia, że mariaż muzyki spirituals z black metalem zaczął żyć własnym życiem. Z jednego utworu stał się całą płytą, następnie został oprawiony i wydany, gdy internetowa popularność osiągnęła już pewien poziom. I oto Zeal & Ardor może zagościć na półkach, na przekór tym mówiącym o skostniałości gatunku.
„Devil is Fine” nie jest płytą doskonałą – jak na tak krótki twór, zbyt wiele tu zapychaczy. Ale gdy odejmiemy męczące interludia w postaci trylogii 'Sacrilegium’, dostaniemy sześć utworów znakomitych i wciągających. Mało czy dużo? I tak, i tak.
Otwierający całość numer tytułowy natychmiast zaraża klimatem – przenosi na pola bawełny między niewolników pomału odkrywających satanizm i żywiących pragnienie buntu przeciw ciemiężycielom. Piosenka ta świetnie oddaje wszystkie walory tego materiału. Kapitalne, esencjonalnie „czarne” chóralne zaśpiewy kołyszą, by zaraz ustąpić typowo blackowemu natarciu. Początkowe zaskoczenie zastępuje uśmiech, bo tej konwencji nie byłem w stanie nie kupić. Rytmy porywają, by chwilę potem utonąć w zalewie instrumentalnego ataku. Rzecz niepozbawiona komercyjnego potencjału – kolejne wersy słuchacz powtarza z wokalistą praktycznie mimowolnie. W tym klimacie utrzymany jest nawet jeszcze lepszy kawałek 'Blood in the River’, obok nich występuje zaś ponure, niepokojące bluesowanie 'What Is a Killer Like You Gonna Do Here’ czy najbardziej blackowy tutaj 'Children’s Summon’. Ostatni jest zresztą najsłabszą z pełnoprawnych kompozycji, chyba właśnie ze względu na największą generyczność. Brzmi fajnie, transowo, ale traci posmak egzotyki i nowości, które tak dobrze wypadają w pozostałych numerach,
Wspomniane już 'Sacrilegium’ to prosty, trzyczęściowy przerywnik, który trwa zdecydowanie za długo i rozbija spójność tego materiału. Nie ma muzycznie nic z nim wspólnego i zmierza donikąd – do tego sam się dłuży i po prostu błagaj o przełączenie. Zamiast tego można było dać po prostu jeszcze jeden utwór i całość nic by na tym nie straciła. Zamiast tego właściwy materiał otrzymujemy krótki, zostawiający z uczuciem niedosytu. Więc odtwarzamy go jeszcze raz. I jeszcze raz. I łapiemy się na tym, że wracamy i wracamy w ten wykreowany przez Gagneux świat.
Zeal & Ardor udało się wstrzelić w niszę dotychczas praktycznie niezagospodarowaną, stworzyć coś faktycznie odkrywczego i zaostrzyć apetyt na kolejne wydawnictwa utrzymane w takiej estetyce. Spodziewać się możemy na pewno więcej utworów od samego Manuela, ale ciekawi mnie, czy podąży za nim ktoś inny. Ja bardzo chętnie zanurzę się jeszcze raz w te przepastne pola bawełny i krzyknę z rozgniewanymi niewolnikami „Good Lord is the one that brings the fire!”
2. In Ashes
3. Sacrilegium I
4. Come On Down
5. Children’s Summon
6. Sacrilegium II
7. Blood in the River
8. What Is a Killer Like You Gonna Do Here
9. Sacrilegium III
WYRO(C)K
0-10 Sad But True
11-20 Bad Reputation
21-30 Wild Thing
31-40 Satisfaction
41-50 Another Brick in the Wall
51-60 Proud Mary
61-70 Highway to Hell
71-80 2 Minutes to Midnight
81-90 Ace of Spades
91-100 Master of Puppets
- PIERWSZE WRAŻENIE9
- INSTRUMENTARIUM8
- WOKAL8
- BRZMIENIE8
- REPEAT MODE10