Jeszcze przed końcem roku 2013 Wydawnictwo Anakonda wydało kilka książek z cyklu „Gwiazdy sceny”, których jesteśmy patronem medialnym. Przyjrzymy się dzisiaj pozycji autorstwa rockowego kronikarza Martina Clarka pt. „Pearl Jam & Eddie Vedder”. Jest to opowieść o zespole i jego charyzmatycznym wokaliście. Zerknijmy w jej treść i odlećmy razem z muzyką w głośnikach.
Na początku trzeba pochwalić Wydawnictwo Anakonda za wspaniałe wydanie. Ładnie i sumiennie zrobiona (jak każda ich książka) okładka, dużo zdjęć wplecionych w tekst oraz wyeksponowane cytaty w środku.
Czuję, że pozostali członkowie zespołu są szczęśliwsi.
Szczęśliwcy.
Jest im dobrze.
A nawet znakomicie się bawią.
To nie o to chodzi,
że uważam siebie za lepszego.
Nie wiem.
Nie jestem po prostu szczęśliwą osobą.
Po prostu nie jestem.
Bawi mnie oglądanie muzyki,
przyglądanie się jej.
Patrzenie na Neila Younga
albo zerkanie na Sonic Youth
z tyłu sceny.
To dla mnie przyjemność…
Takim cytatem, tymi słowami Edwarda Louisa Seversona III czy jak kto woli Eddie’go Veddera zaczyna się książka. Dość zagadkowo. Chociaż fani zespołu pewnie znają jego dzieciństwo lub słyszeli choćby część jego życiorysu. Dużo, bo aż 3 pełne rozdziały z 15 są mu poświęcone. Oczywiście na początku czytamy o jego młodości, o konflikcie z ojczymem i oczywiście o biologicznym ojcu oraz pierwszym zespole Bad Radio, o jego samotności i przeprowadzce do Seattle. Autor także cytował fragmenty „Rolling Stone”, w którym trzech dziennikarzy pokazać chciało, że jego „trudne” dzieciństwo było w dużej mierze zmyślone.
httpv://www.youtube.com/watch?v=pco5t4ljIiY
Zanim wgłębimy się w historię zespołu musimy przecież dowiedzieć się co było zanim… Jeff Ament i Stone Gossard w 1994 roku założyli zespół Green River, w którego w skład wchodzili m.in. Mark Arm (Mudhoney), Steve Turner (Mudhoney). Po 3 latach działalności muzycy rozeszli się, a dwaj nam znani muzycy rok później założyli drugi ważny zespół w Seattle czyli Mother Love Bone, w którego skład wchodził wokalista Andrew Wood. Niestety ów wokalista zmarł z przedawkowania i po znalezieniu utalentowanego gitarzysty Mike’a McCready’iego oraz perkusisty Dave’a Kursena zespół o nazwie Mookie Blaylock ogłosił casting na wokalistę, którym został… Resztę chyba już znacie?
Nie będziemy opowiadać całej książki rzecz jasna, bo nie chcemy Wam zabrać przyjemności czytania. Martin Clarke w dalszej jej części opisuje krążki zespołu, starając się niczego nie opuszczać. Chociaż zdawać się może, że najwięcej uwagi przykuły 3, a nawet 4 pierwsze. Od płyty „Ten” aż do „Backspacer”, a nawet „Twenty” można się dowiedzieć co nie, co o utworach, jak powstały i skąd muzycy czerpią inspirację. Co skłoniło Edda do napisania takich tekstów jak „Alive”, „Even Flow” czy „Johnny Guitar” i jego interpretacje.
Są rozdziały, które autor poświęcił dla takich tematów jak udziały w różnych inicjatywach społecznych m.in. Rock the Vote, Pro Choice, Earth First (logo tej grupy – skrzyżowany tomahawk – Ed ma wytatuowane na łydce) i wielu innych, a także głośną „wojnę” z Ticketmasterem. Kogo muzycy wspierają w kampaniach wyborczych, a kogo „nie cierpią”. Głośny konflikt Veddera z wokalistą Nirvany Kurtem Cobainem i jak udało im się wejść na pokojową ścieżkę. Dowiemy się czemu unikali wywiadów, teledysków, promocji w mediach, czyli coś o czym nie przeczytamy na stronach poświęconych zespołowi czy nawet „wszystkowiedzącej” wikipedii. Clarke napisał także o małżeństwach frontmana oraz uzależnieniu gitarzysty Mike’a McCready’iego, a także o zmianach perkusistów i co skłoniło ich do odejścia z Pearl Jamu. Czy także w jakich projektach muzycy angażują się obok swojej macierzystej kapeli, współpracy z innymi gwiazdami rocka np. płyta nagrana z samym Neilem Youngiem i co utrzymało zespół przy „życiu”.
Roger Daltrey zawsze powtarza: Chwytaj szczęście – wspominał Eddie. – Kilka lat zajęło mi osiągnięcie tego, ale wziąłem sobie do serca jego radę.
Mimo znalezionych małych przejęzyczeń w tytułach utworów autora i bodajże 3 źle podpisanych zdjęć (myślę, że to jego niedopatrzenie lub pośpiech) to naprawdę pozycja, którą powinien mieć każdy fan zespołu, każdy fan grunge’u i brzmienia Seattle. Ładnie wydana (z dużą ilością zdjęć) biografia giganta sceny rockowej, który praktycznie bez pomocy mediów stał się jedną z największych gwiazd XX wieku. Język jakim jest ona napisana nie daję się nam oderwać od przeczytania kolejnych rozdziałów. Jednej rzeczy w książce brakuje – dokładnej dyskografii wraz ze wszystkimi wydaniami oraz kalendarium, a także kilku zdjęć z różnych lat (chociażby Eda w krótkich włosach, blond czy z irokezem), które zostały pominięte. Ostatni z rozdziałów Martin mógł podzielić jeszcze na choćby 3 rozdziały i dodać więcej wspomnianych fotografii.
Jako, że jestem wielkim fanem Pearl Jam, Eddiego Veddera i sceny Seattle to wczytałem się w tą książkę i pochłonąłem ją prawie jednym tchem. Dzięki niej moja wiedza o ludziach tworzących ten zespół i otaczającym ich środowisku powiększyła się znacznie i tutaj ukłony dla autora. Wielki plus za to, że czerpał swoją wiedzę także z różnych źródeł.
httpv://www.youtube.com/watch?v=qQXP6TDtW0w
Ocena: 8,5/10