Czasami jest tak, że już słysząc nazwę zespołu czy tytuł płyty możemy się domyślić zawartości wydawnictwa. Tak właśnie miałem w wypadku „Popiołów Wiar”. Okładka, książeczka załączona do płyty i przede wszystkim muzyka, idealnie odzwierciedla to, co mogłoby być stworzone przez band ochrzczony jako Młot na Czarownice.
Debiutancki album metalowców garściami czerpie z tradycji. Duch takich kapel jak Kat, Turbo, Iron Maiden czy Judas Priest jest obecny w każdej sekundzie albumu. Do tradycji, nieco bardziej odległej, odwołują się także w warstwie lirycznej, przywołując liczne motywy obecne w średniowiecznych legendach, jak chociażby magiczne istoty czy wiedźmy. Poruszanie takich tematów zazwyczaj wiąże się z olbrzymią dawką patosu, obecną zarówno w tekstach, jak i muzyce. Ten krążek nie jest wyjątkiem. Wręcz przeciwnie, klimat niektórych kompozycji jest momentami tak podniosły, że zahacza o kiczowatość, jak choćby fragment z growlami w utworze tytułowym.
Takie przesadnio epickie wstawki, choć rzadkie, psują nieco atmosferę. A szkoda, bo z jej budowaniem muzycy radzą sobie bardzo dobrze. Opętańcze wokale, recytowane wersy czy wreszcie rewelacyjne zagrywki na gitarach akustycznych stwarzają nieco mroczną otoczkę, w której idealnie odnajdują się historie wyśpiewywane przez Dawida Siweckiego. To właśnie te chwile, kiedy do głosu dochodzą akustyki, stanowią najmocniejszy punkt albumu. Są oryginalne, ciekawe melodyjnie i niepokojąco tajemnicze.
Wszystkie liryki na płycie są napisane w języku polskim, w dodatku w bardzo poetyckim stylu. Oznacza to bardzo dużo artykulacyjnych trudności, z którymi wokalista nie zawsze sobie radzi. Szybkie wyrzucanie kolejnych fraz w 'Napoju głupców’ nie brzmi groźnie czy agresywnie, ale chaotycznie. Tego po prostu nieprzyjemnie się słucha. Na szczęście wokal nadrabia potknięcia bardzo szeroką skalą głosu, ciekawymi harmoniami oraz niezwykle chwytliwymi refrenami, jak choćby orientalny 'Czas zastygłych istnień’.
Strona instrumentalna albumu prezentuje się rewelacyjne. Wielki szacunek należy się Dominikowi Niemirskiemu, grającemu na gitarze basowej. Jego linie są świetnie przemyślane, brzmią doskonale i bardzo dobrze współgrają z resztą instrumentów. A i na nie można narzekać. Krzysztof Kuśmierz, wzorem klasycznych wirtuozów sześciu strun, nie zasłania się wah-wahami, czy innymi efektami, grając po prostu dobrze osadzone, melodyjne solówki. Riffy raz zmierzają bliżej hard rocka, innym razem pędzą na thrashową modłę, wspierane przez Roberta Mielniczuka za perkusją. Innowacji w takim graniu próżno szukać, aczkolwiek sprawdza się ono przyzwoicie. Produkcja płyty, choć bez fajerwerków, trzyma poziom. Niczym albumu nie wzbogaca, ale i nie zakłóca jego odbioru.
„Popioły Wiar” to płyta, która brzmi jak wyciągnięta z przeszłości. Pełne mrocznych metafor teksty dobrze czułyby się w tomiku średniowiecznych poezji, akustyczne wstawki są żywcem wyjęte z czasów, gdy w polskim metalu królował Kat, zaś cięższe riffy mogłyby spokojnie szturmować świat w szeregach Nowej Fali Brytyjskiego Heavy Metalu. Fani podniosłych, patetycznych kompozycji mogą już się szykować na epicką podróż po osobliwym świecie Młota na Czarownice. Pozostali niech sobie odpuszczą.
2. Młot na Czarownice
3. Czas Zastygłych Istnień
4. Horyzonty Niespełnienia
5. Fantasmagoria
6. Za Złamany Krzyż
7. Popioły Wiar
8. Przedwiosenny Świt
9. Psy Ogrodnika
10.Nija
Wyro(c)k
0-10 Sad But True
11-20 Bad Reputation
21-30 Wild Thing
31-40 Satisfaction
41-50 Another Brick in the Wall
51-60 Proud Mary
61-70 Highway to Hell
71-80 2 Minutes to Midnight
81-90 Ace of Spades
91-100 Master of Puppets
- Pierwsze Wrażenie7
- Instrumentarium9
- Wokal7
- Brzmienie7
- Repeat Mode6