Alcest zawsze był kapelą trudną do kategoryzowania. Niby black metal, ale z mocnymi wpływami post-rockowymi, dream-popowymi, shoegaze. Kiedy fani myślą że zespół dotarł już swoje brzmienie, Alcest zaskakuje po raz kolejny. Tak było w przypadku „Shelter”, tak jest również w przypadku „Kodamy”.
Do nowej płyty podchodziłem z wielkim dystansem. „Shelter” było w moim przekonaniu najgorszym dokonaniem kapeli i obawiałem się że podobny los może czekać następną płytę, aż do czasu usłyszenia pierwszego utworu – 'Oiseaux de Proie’. Nie mamy do czynienia z powrotem do starych brzmień, ale z czymś nowym, w czym przebrzmiewają echa poprzednich płyt.
Jak niemal każda płyta Alcestu, „Kodama” jest naznaczona symboliką. Sam tytuł oznacza duchy zamieszkujące drzewa, które w japońskich legendach uznawane są za strażników las. Drugim znaczeniem jest echo, które w Japonii nazywa się albo yamabiki albo właśnie kodama. Okładka prezentuje zderzenie dwóch światów – młoda kobieta otoczona śmiercią. Idea dualizmu jest również motywem przewodnim na płycie.
Krążek otwiera tytułowy utwór, 'Kodama’. Brzmieniowo jest on najbliższy japońskiemu nastrojowi, który przebrzmiewa przez całą płytę. Początkowe riffy brzmią podobnie jak te z „Souvenirs D’un Autre Monde”, z tą różnicą, że nie są tak przytłaczające. Odnosząc się do tytułu, 'Kodama’ zdaje się być utworem-echem „Souvenirs”, będąc jednocześnie czymś zupełnie nowym dla Alcestu. Echo poprzednich dokonań Neigego jest obecne w całej płycie. Począwszy od struktury piosenek (pięć dłuższych i jedna eksperymentalna) aż po samo brzmienie. Usłyszymy tutaj zarówno „Écailles de lune”, „Peste Noire” jak i Amesoeurs. „Kodama” bezbłędnie łączy stare brzmienia z nowymi eksperymentami, spajając to wszystko w całość.
Bardzo trudno jest w słowach opisać atmosferę płyty. Najbliższym co mi przychodzi do głowy, jest anime Mushi-shi. W jednym z odcinków opowiedziana jest historia Io, kobiety uwięzionej w bagnie, zmuszonej podróżować z nim. Io została ofiarowana bagnu przez ludzi ze swojej wioski, w celu zapobiegnięcia powodzi. Historia pokazuje kontrast między dwoma światami – realnym i duchowym, wierzeniami a prawdą, życiem a śmiercią. Dokładnie ta sama dychotomia oddana jest na płycie. Nie jest to album do przesłuchania na raz – wielowarstwowość brzmień kryje wiele ukrytych smaczków, niespodzianek. Odsłuchuję płytę po raz siódmy i dalej coś znajduje.
Nie będę ukrywać – jestem ogromnie zaskoczony, pozytywnie. Spodziewałem się kolejnego „Shelter”, otrzymałem niezwykle atmosferyczną, głęboką, ciekawą i wymagającą od słuchacza płytę. „Kodama” urzeka, pozwala całkowicie odpłynąć, oddać się muzyce i na czterdzieści dwie minuty przenieść do świata pięknej, aczkolwiek smutnej baśni. Poleciłbym ją każdemu, niezależnie od tego co sądzi o black metalu czy post-rocku. Jeśli lubisz płyty nastrojowe, wielowątkowe, zaskakujące brzmieniem – ta pozycja jest dla Ciebie obowiązkowa. Nie jest to najlepsza płyta zespołu (tutaj laury pierwszeństwa dzierży „Écailles de lune”), ale na pewno warta uwagi, wskazuje również bardzo dobry kierunek dla Alcestu na przyszłość.
Eclosion 8:55
Je suis d’ailleurs 7:20
Untouched 5:12
Oiseaux de proie 7:48
Onyx 3:52
Notre sang et nos pensées 6:07
Zachęcamy do wybrania się na jeden z dwóch koncertów, we Wrocławiu i Gdańsku, oraz przeczytania wywiadu z Neige.
Ocena
0-10 Sad But True
11-20 Bad Reputation
21-30 Wild Thing
31-40 Satisfaction
41-50 Another Brick in the Wall
51-60 Proud Mary
61-70 Highway To Hell
71-80 2 Minutes to Midnight
81-90 Ace of Spades
91-100 Master Of Puppets
- Pierwsze wrażenie9
- Instrumentarium8
- Brzmienie9
- REPEAT MODE9