Dzięki ukochanemu Internetowi mamy dostęp do niezmierzonej ilości muzyki. Na jak wiele różnorodnych zespołów nigdy byśmy nie trafili, gdyby w naszym życiu zabrakło komputera i dostępu do sieci? Ich zasługi są bezsprzeczne. Mimo wszystko są ludzie, którzy tęsknią za dawnymi czasami – lata, w których zdobywanie, przegrywanie i odsłuchiwanie muzyki wymagało o wiele więcej wysiłku, na pewno miały swój niepowtarzalny urok. Zastanawiając się jednak głębiej i cofając się do drugiego zdania mojego wpisu, jestem skłonny stwierdzić, że cieszę się, iż żyję w czasach obecnych, a nie 30, 40 lat temu.
1. DevilDriver – 'I Could Care Less’ z płyty „DevilDriver”
Amerykanie z DevilDriver są bardzo dobrym przykładem moich słów. Zespół znany mi z nazwy od dawna, jednak w pełni odkryty kilka tygodni temu z dnia na dzień przysparza mi coraz więcej uciechy. Gitarowa młócka, melodyjne partie i świetny wokal Deza Fafary, który ze złością wyrzuca ze swoich ust kolejne słowa idealnie wpasowują się w mój gust. Pomimo faktu, że w mojej opinii grupa swoje chwile świetności miała na pierwszych 3 albumach, z niecierpliwością czekam na ich kolejny krążek, „Trust No One”, który został niedawno zapowiedziany na maj przyszłego roku. A skoro już tak chwale ich wczesne nagrania, to sprawdźcie 'I Could Care Less’ z ich debiutu:
2. Paradise Lost – 'Hallowed Land’ z płyty „Draconian Times”
Trzymając się wciąż tematu odkrywania świetnych zespołów, jakiś czas temu, prawdopodobnie przez YouTube’owe sugestie, natrafiłem na klasyczny jak się potem dowiedziałem album Paradise Lost, czyli „Draconian Times”. Jeśli ktoś jest zachwycony połączeniem melancholii i przebojowości, którą prezentuje na swoich płytach Type O Negative, to będzie też wniebowzięty krążkiem Paradise Lost z 1995 roku. Na „Draconian Times” zespół odszedł nieco od mrocznej, doomowej stylistyki, stawiając mały krok w stronę grania chwytliwego gothic metalu. Efekt jest dla mnie znakomity, a głowa rusza się sama. Zresztą, Brytyjczycy wciąż trzymają formę. Ich ostatnie wydawnictwo, „The Plague Within” (do którego okładkę zaprojektował nasz rodak, Zbigniew M. Bielak), to udany powrót do walcowatych, death/doomowych korzeni.
3. Corrosion Of Conformity – 'Stare Too Long’ z albumu „America’s Volume Dealer”
Nie macie pojęcia, jak bardzo cieszy mnie powrót do Corrosion Of Conformity Peppera Keenana, osoby, która przez tak wiele lat była w końcu twarzą tego zespołu. Perspektywa wspólnego koncertowania, a w późniejszym czasie nagrania nowej płyty napawa mnie optymizmem. Sposób, w jaki Panowie mieszają ciężkie granie, bluesowe zagrywki i południowo-amerykańskie brzmienie potrafi zamurować. Oglądając nagranie na YouTube można być też spokojnym o formę wokalną Peppera – pomimo przybrania kilku kilogramów, muzyk zachował świetną, zadziorną i głęboką barwę głosu. Koncert w Polsce? To byłoby coś cudownego.
4. Moanaa – 'Sunset Growing Old’ z krążka „Descent”
Na koniec przyszła pora na polski akcent. Jest kilka naszych rodzimych grup, na których koncertach można napotkać wielu groźnie wyglądających „kuców”, którzy stoją w pewnej odległości od sceny i pozwalają się zahipnotyzować muzyce. Próba rozkręcenia pogo/moshu na ogół kończy się fiaskiem. „To nie ten koncert. Tutaj przyszedł czas na refleksje.” Mowa tu o takich kapelach jak Blindead czy Obscure Sphinx, które z powodzeniem zdobywają coraz większą ilość fanów i zaskakują swoim świeżym, nowatorskim podejściem do ciężkiego grania. Do grupy tych zespołów sukcesywnie dąży bielska Moanaa, która ze swoim albumem „Descent” wywarła na mnie niemałe wrażenie. Spróbujcie zabarykadować się w pokoju, zamknąć oczy i dać się obezwładnić tej płycie w całości, a gwarantuję Wam niesamowitą muzyczną podróż.