Absolutnie jestem zdania, że – przynajmniej jeśli mówimy o „Black Albumie” i „Load” – Bob Rock zrujnował Metallikę. Uważam, że jest wielu producentów, którzy zrujnowali pewne zespoły. Ale to tylko moja opinia.
Metallica – są tak demoniczni, są szaleni. Nie wiem, jak to robią.
Myślę, że nawet słowo „głupie” zostało wymyślone specjalnie z okazji nowej płyty Metalliki. Czegoś tak głupiego jeszcze w życiu nie słyszałem. To jest głupie! Dla mnie oczywiście. Wiem, że kilka milionów fanów się ze mną nie zgodzi, ale trudno.
Prawdopodobnie Metallica. Mam starszego brata (…), kiedyś przyniósł album „Kill`em All”, to był mój pierwszy kontakt z ich muzyką. [odpowiedź na pytanie o inspirację do rozpoczęcia gry na gitarze]
To nie było moim marzeniem, bo nigdy nawet nie myśleliśmy, że to będzie możliwe – naprawdę śmieszne byłoby w ogóle o tym myśleć. [na pytanie, czy granie przed Metalliką było jego marzeniem]
Jednym z najbardziej niewiarygodnych doświadczeń była dla mnie współpraca z Kirkiem Hammettem. Ma olbrzymie pokłady skromności jak na człowieka, którego zespół odniósł takie sukcesy. [o nagraniu wspólnego utworu: http://www.youtube.com/watch?v=GzzhqrlKj-I%5D
W tamtym roku widziałam jeden z moich ulubionych zespołów, Metallikę.
W okresie kiedy wydaliśmy nasz ostatni album, Lars Ulrich z Metalliki przekazał mi poprzez wypowiedź dla prasy pewną rzecz. Powiedział, że jestem utalentowany, ale powinienem częściej podejmować ryzyko, co przyjąłem jako dobrą radę. W miarę jak ta płyta przybierała swój ostateczny kształt, stawało się coraz bardziej jasne, że odpowiednim dla niej tytułem będzie „Risk” [Ryzyko]. W końcu ten zespół nazywa się Megadeth – my nie boimy się ryzykować.
Historia. Legenda. Zespół wielkiej miary, metamorfoz. Przez cały czas zachowujący wielką klasę. Bywa tak, że ludzie zaczynają swoją przygodę z ciężką muzyką, od właśnie Metalliki. Mnie grzał Iron Maiden. Fanem Metalliki stałem się z czasem. Mam do nich szacunek za ogromny wkład w metal. Za to, że grając ciężką muzę, są obok Rolling Stones i U2 i kilku innych zespołów jednym z największych bandów na świecie. Ich ostatnia płyta brzmi tak jakby nagrali ją dwudziestopięciolatkowie. Powtórzyli oczywiście formuły z przeszłości, ale podali je w świeżej formie. Fajnie, z zajebistym kopem.
Jak na jeden z największych zespołów na tej planecie, Metallica to bardzo fajni kolesie, wcale nie chodzą z głową w chmurach. To po prostu normalni goście, którzy akurat są… bogaci [śmiech].
Zawsze miałem z nimi dobre relacje. Nigdy nie byłem w Metallice, więc ich lubię. Uważam, że są świetni. Zawsze lubiłem ich jako kolesi, uważałem, że są cool, ich zespół dobrze buja, a nagrania są wspaniałe. Po prostu srogi zespół koncertowy.
Bez obrazy dla Larsa, bo Lars jest świetny i to [przy tym]bardzo fajny gość, ale powinien spędzić tydzień u mnie w domu, powinniśmy razem usiąść i grać. Mógłbym mu pokazać – “Nie, Lars, to się robi tak!”… “Wyluzujmy, zrelaksujmy się, napijmy się kawy i grajmy!” Hahahahaha!
Manager Metalliki przez wiele lat próbował namówić ich na nagranie albumy z symfonią, ale James tego nie chciał, bo uważał, że ich utwory nie sprawdziłyby się jako muzyka symfoniczna. Kiedy usłyszeli nasz album z utworami Metalliki, byli zadzwiwieni, że nam się udało, więc można powiedzieć, że 'pośrednio’ staliśmy się inspiracją dla „S&M”.
Oni są świetną kapelą; nie potrzebują, bym prawił im komplementy. [2009]
To jest zespół, który miał na nas największy wpływ. Oparliśmy dobrą część naszej kariery na nich. Dorastałem oglądając ich klipy, słuchając ich muzyki, oglądajac DVD, które wydali, to jest bardzo wpływowy zespół. Raz mieliśmy możliwość, żeby z nimi zagrać, możesz to nawet odznaczyć na swojej liście, ale trasa z nimi byłaby niesamowita. Nie wiem nawet czy kiedykolwiek nas obserwowali, ale to jest zdecydowanie ten zespół. Jedyny, który pozostał.
To naprawdę świetni kolesie, twardo stąpający po ziemi (wbrew pozorom), chociaż zawsze są opisywani jako gwiazdy posiadające niesamowicie wysoki status w tym biznesie. Sprawili, że czuliśmy się jak w domu, czuliśmy się mile widziani i za to jestem im wdzięczny.
Z Metalliką jest podobnie jak ze Slayerem… powiem nawet więcej, jak z Rolling Stones, czy U2. Sami dla siebie stanowią kategorie. Wytaczali i wytaczają standardy, choć owszem, parę razy się potknęli…
Ceniłem i lubiłem ten zespół, ale dopiero teraz stałem się prawdziwym fanem… bo zwyczajnie kupili mnie swoją mega-witalną postawą i świetnie skomponowaną płytą, na której prawie nie ma słabych numerów.
To, że stali się światowej klasy zespołem jest świadectwem etyki ich ciężkiej pracy i ich podejścia. Lubię czasem pomyśleć, że pewna część naszego poświęcenia przeszła na nich i jestem z tego bardzo dumny.
Oni udowodnili krytykom, że się mylą; uderzyli do całkiem nowej grupy fanów – wprowadzili mnóstwo dzieciaków w muzykę rockową. Metallica przyciągnęła do nas całkiem nową widownię, która prawdopodobnie w ogóle nie usłyszałaby o nas.
Metallica przetrwała próbę czasu. (…) na zawsze pozostaną ogromną częścią muzycznej historii. Oni nigdy nie odejdą.
„Some Kind of Monster” mógł zniszczyć wizerunek Metalliki i mógł kosztować zespół sporo pieniędzy, ale mimo to postanowili przezwyciężyć strach. I to właśnie jest godne szacunku.
Gdy zaczynali, grali thrash i nie potrafili grać na instrumentach. Ale przez lata stali się klasycznym zespołem rockowym, ponieważ nauczyli się grać, a grają teraz niesamowicie dobrze.
James Hetfield jest autorem większości najbardziej niesamowitych metalowych tekstów.
James to zajebisty koleś. Jest moim bratem i kocham go.
Za każdym razem, gdy widzimy jak Metallica gra, z pokorą sobie przypominamy, dlaczego są największym zespołem na świecie.
Wyrosłem na ich muzyce i czasem, gdy jestem pijany, wciąż ich słucham.
Jeśli porówna się „Master Of Puppets” z innymi płytami, które ukazały się w 1986 roku, wyraźnie widać, że zespół wyprzedzał swoje czasy o jakieś dwadzieścia lat.
Zanim nagraliśmy nasz najnowszy album, słuchaliśmy „Muster Of Puppets” i Czarnego Krążka w poszukiwaniu inspiracji. Riffy na tych płytach są niesamowite. Utożsamiamy się z muzykami z Metalliki, którzy mówili: „Jesteśmy młodzi, mamy swoją publiczność, piszemy muzykę jaką chcemy i pokazujemy reszcie świata środkowy palec.” Dzięki takiemu podejściu Metallica stała się najlepszym zespołem na świecie.
Bardzo wiele nauczyłem się od Jamesa Hetfielda. Dowiedziałem się, jak grać na gitarze i jednocześnie śpiewać. Codziennie po powrocie ze szkoły grałem „Sanitarium”. Ludzie pytają mnie, gdzie nauczyłem się tak grać na gitarze, a ja im mówię, że po kilka godzin dziennie grałem utwory z „Master Of Puppets”, aż w końcu nauczyłem się ich!
Kiedy po raz pierwszy usłyszałem „Master Of Puppets”, pomyślałem sobie: „Ci kolesie to potrafią grać!” Pamiętam, że byłem pod dużym wrażeniem, czułem, jakbym był pod wpływem jakiejś tajemniczej siły. Poczułem się też trochę zniechęcony, wiedziałem, że nigdy nie będę grać w takim świetnym zespole.
Myślę, że James i ja jesteśmy bardzo podobni do siebie. Myślę, że złapaliśmy anioła, podzieliliśmy go na pół i każdy z nas ma jego moc.
Nadal bardzo kocham Jamesa. Szanuję jego umiejętności instrumentalne i tęsknię za nim. Jednak istniał powód, dlaczego to musiało się skończyć. W dużym stopniu było to spowodowane tym, że piłem i brałem narkotyki. On nigdy nie brał narkotyków. Było to także spowodowane tym, że byłem agresywnym dupkiem. On nie był. Był bardzo miłą osobą wtedy kiedy graliśmy razem mimo, iż lubił słuchać bardzo ostrej muzyki. Jeździliśmy wtedy często pijani we mgle autostradą wzdłuż wybrzeża Pacyfiku w tę i z powrotem z prędkością 100 km/h i słuchaliśmy Venom.
Byłem przekonany, że powinienem być w tym zespole i poszedłem na próbę. Stroiłem gitarę, kiedy wszyscy kolesie z zespołu poszli do innego pokoju. Nic mi nie powiedzieli, więc wszedłem i powiedziałem 'Co jest kurwa? Jestem w zespole czy nie?’ a oni powiedzieli 'Zagrasz koncert’. Nie mogłem uwierzyć, że tak łatwo poszło i zaproponowałem żeby kupić jakieś piwo, by to uczcić.
Na początku ja byłem gitarzystą Metalliki, Hetfield pisał teksty, a Lars gdzieś tam z tyłu walił w swoje bębny. Daliśmy temu stylowi muzyki pewien kształt i kierunek, w którym podąża – zawsze będę z tego dumny. To było trochę tak, jakby ten zespół był za mały dla nas trzech [Mustaine’a, Hetfielda, Ulricha]. Po prostu zbyt dużo silnych osobowości. To tak jakby mieć w zespole trzech Frankensteinów. Tak czy inaczej, to wszystko osiągnęło punkt kulminacyjny pewnego dnia, kiedy James kopnął jednego z moich psów. Byliśmy wtedy nieźle narąbani – zresztą wtedy ciągle byliśmy pijani. W każdym razie z jednej rzeczy wynikła kolejna i uderzyłem Jamesa w twarz. On powiedział, żebym zabrał swoje rzeczy i wyniósł się. Powiedziałem mu, że nie może wyrzucić mnie z zespołu, ponieważ ja sam odchodzę. Kiedy teraz cofam się pamięcią w przeszłość, myślę że James i Lars byli w pewien sposób bardzo skupieni na tym, co chcieli osiągnąć, a ja nie byłem. Pozwalałem sobie być innego zdania praktycznie w każdej sprawie tylko dlatego, że chciałem podyskutować. Ale taki właśnie jestem. Jestem sarkastycznym skurwysynem.
Bardzo za nimi tęsknię. To przychodzi i odchodzi, czasem jest bolesne, a czasem sam się usprawiedliwiam. Wiem, że teraz to są dwa wielkie zespoły, ale zastanawiam się, czy dużo dalej by zaszli, czy może wręcz przeciwnie, jeśli cały czas byłbym w zespole.
Mimo to myślę, że poza nami [Megadeth], Metallica jest najlepszym zespołem w tym co robi. W latach osiemdziesiątych zapisaliśmy pewien nowy rozdział – thrash/speed metal – ale w latach dziewięćdziesiątych nastała Nowa Epoka Heavy Metalu. Wróciliśmy do punktu wyjścia.
Za dużo zamieszania zrobiło się z tego gówna. Mówiłem prawdę – o tym jak James mnie oszukał – ale ludzie nie chcieli tego słuchać. Więc nauczyłem się po prostu zapominać i iść do przodu. Dzisiaj moje stanowisko to: z tego zamieszania wyłoniły się dwa dobre zespoły. Metallika jest w porządku, ale Megadeth też. Myślę, że każdy inny [zespół] możemy zetrzeć z powierzchni ziemi. Jesteśmy bardzo zaangażowani w naszą muzykę i to przeraża niektórych ludzi.
Naprawdę nie chcę niczego z nimi zaczynać, nie sądzę, żeby to mogło w jakikolwiek sposób przynieść mi korzyść. Jeśli mówię o nich miłe rzeczy, kłamię. Jeśli mówię złe rzeczy, wygląda to jakbym starał się przyciągnąć uwagę ludzi. Oto co robię – staram się unikać tego tematu, o ile to tylko możliwe – a to nie jest łatwe. Kiedy pytają mnie o ich płytę, mówię wszystkim, że naprawdę mi się podoba, że to wspaniały album. Ale jeśli pytają mnie o nich jako osoby, to inna sprawa. Oni są chujami, którzy naprawdę nie wiedzą tyle, ile się o nich sądzi, że wiedzą. Musisz pamiętać, że paskudnie to ze mną załatwili, kiedy opuściłem zespół. Jedna sprawa to rozstać się i po prostu zakopać topór, ale oni starają się wbić go w moją głowę. Wiem, co oni sądzą o mnie i że mówią każdemu, kto chce słuchać, że byłem pijakiem, który wstrzymywał rozwój zespołu – to kupa gówna. Nie szło im tak dobrze, tak szybko jak by chcieli – więc obwiniali mnie. Dobre jest to, że mam teraz szansę, by udowodnić im, że kłamali. Przykro mi, współczuję im tego przez co ostatnio przeszli, ale to naprawdę nie zmieni moich uczuć.
Rozmawiam z Larsem, rozmawiałem z Kirkiem, z Jasonem byliśmy sobie bardzo, bardzo bliscy, ale nie rozmawiałem z nim ostatnio, a James wie, co o nim myślę. Szanuję go jako wokalistę i kompozytora i życzę im wszystkim dalszych sukcesów – nie na długo jednak. Boże, proszę, zabierz tych kolesi!
Z wielką chęcią zagrałbym ponownie z Jamesem i Larsem, i mówiłem to już w wielu wywiadach. Ja i David Ellefson, James i Lars, pół Metalliki, pół Megadeth, James śpiewałby moje kawałki, a ja jego. To by był odlot! Może by to było do dupy, może by było zajebiste, ale jestem przekonany, że powrót do tych starych czasów, kiedy metal był sposobem na życie a ludzie traktowali nas jak swoich przywódców, sprawiłby nam mnóstwo przyjemności.
Słyszałem, że Lars powiedział w naszym 'VH1 Behind the Music’ coś takiego, że oni chcieliby zrobić znowu coś razem ze mną. Myślę, że ja po prostu marzę o dawnych, dobrych dniach kiedy wszyscy razem graliśmy metal. Skoro ja wspominam te czasy, oni też mogą, taką mam nadzieję. Ale gdybyśmy to zrobili, powaliłoby to wszystkich na kolana.
Przez trzy lub cztery tygodnie wogóle się do mnie nie odzywali. Wkurzało mnie to bo myślałem, że muszą mieć cholernie napompowane ego. Kiedyś przechodziłem obok ich garderoby i usłyszałem dobiegające z niej dźwięki jakieś piosenki z „Vol. 4” (album Black Sabbath). Wtedy nie wytrzymałem i zapytałem ich menadżera: „Co tu się kurwa dzieje ??”. On spojrzał na mnie jakoś dziwnie i rzekł ze spokojem: „Człowieku ty jesteś dla nich Bogiem”. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę ze znaczenia twórczości Black Sabbath.