Obecnie często pojawiają się głosy, że czasy świetności muzyki metalowej oraz rockowej przeminęły. Wiele osób twierdzi, że nie pojawią się już tacy giganci, jak Metallica czy Iron Maiden. Do tego grona należy także gitarzysta Limp Bizkit. Muzycy Foo Fighters przedstawiają jednak inny, przeciwny punkt widzenia. W rozmowie z Fuse mówią:
Myślimy, że powstaje gdzieś ta dobra muzyka, tylko trzeba na nią trochę zapolować i ją znaleźć. Lubimy wyobrażać sobie, że gdzieś tam jest taki Kurt Cobain, schowany w piwnicy, nienawidzący rodziców, świata i gotowy, żeby przerobić rock and rolla tylko przy użyciu gitary, basu i perkusji. Wszystko dlatego, że kochamy rock and rolla. Brakuje teraz tej prawdziwości. Jest cały ten pop i hip hop, który nazywamy jednorazowym. Nasze dzieci nie, ale my tak. Wiele osób pyta nas, czy rock jest martwy, czy utrzymamy go przy życiu. To się dzieje już od końcówki lat 90. Był taki wywiad związany z naszą trzecią płytą, z 1999 r. – „There Is Nothing Left to Lose”. Jeden koleś z Niemiec zapytał: „Dlaczego wciąż gracie rockową muzykę? To już martwa część sztuki. Teraz króluje muzyka taneczna. Chyba nie wiecie, że gracie coś, co już nie żyje.”. Powiedzieliśmy, że na naszych występach najwyraźniej nie jest martwa. Żyje i ma się świetnie. Tak jak mówimy, na szczęście są na świecie muzyczni geniusze, wkurzeni na cały świat i gotowi, żeby znowu to wszystko wzniecić.