The Rockpit przeprowadziło ostatnio wywiad z Conradem „Cronosem” Lantem, frontmanem Brytyjczyków z Venom. W rozmowie padło kilka wartych uwagi zdań na temat tworzenia muzyki oraz współczesnych zespołów metalowych. Najciekawsze fragmenty tłumaczymy poniżej:
Gdy piszesz nowy materiał, to zastanawiasz się tym, co na jego temat pomyślą fani, czy nie przejmujesz się tego typu rzeczami?
Nie, nie przejmuję się tym. To dlatego robimy rzeczy inaczej. Zawsze zaskakiwało mnie to, że niektóre kapele chcą brzmieć tak jak inni. Nie trafisz na artystę, który mówi: „Chcę malować jak Picasso.” Prawdziwy malarz szuka swoich własnych pomysłów, stylu, rodzaju pędza i farby, której chce użyć. Myślę o muzyce w taki sam sposób. Uważam, że musisz zanurzyć się w sobie głęboko i wyrzucić z siebie to, co pochodzi ze środka. Styl, w jakim grasz, może być podobny do czegoś innego, ale… To coś, czego jestem świadomy. Jeśli wpadam na jakiś fragment utworu, który brzmi mi znajomo, to to coś ląduje w koszu, bo ostatnią rzeczą, której chcę, to wydać utwór, o którym ktoś powie: „Hej, to brzmi jak to czy tamto.”
Tak więc chodzi w tym wszystkim o to, aby wpaść na coś nowego, a ja lubię być trochę kontrowersyjny i prezentować materiał, jakiego ludzie nie oczekują. Było by dla mnie nudne, gdyby ludzie potrafili przewidzieć, jaką muzykę wydam następnie. To jak koniec twojej kariery, jak dzwony pogrzebowe – „O, tak, potrafimy powiedzieć, jaki będzie nowy album Venom”. To przypomina mi trochę sprawę, która ma miejsce w moim kraju i całej Europie – wielkie nazwy, wielkie koncerty, wielkie festiwale z malejącą frekwencją. Pełno zespołów, które straciły swój głód na muzykę i zarobiły swoje miliony.
Przyjeżdżają do Europy, grają ten sam set rok po roku, mają te same ciuchy, tło, utwory, a fani już nimi rzygają. Czemu miałbyś płacić pieniądze za oglądanie tego samego gówna każdego roku?
Jakie masz zdanie na temat dzisiejszej muzyki? Szczególnie jeśli chodzi o scenę ekstremalnego metalu, gdzie black metal wykształcił się z tego, co wy zaczęliście? Uważasz, że rock potrzebuje teraz przysłowiowego „kopa w dupę”?
Tak, mamy teraz dużo kapel, które sprowadzają się do… 90% utworów jest do dupy, 10% to ciężkie riffy, a oni próbują się nazywać zespołem death, thrash czy black metalowym, ale tak nie jest. To rock. To pop. To muzyka radiowa. Jak Amerykańskie radio, łatwe w odbiorze. Mimo tego uważam, że muzyka przechodzi przez różne fazy i musi być przez pewien czas spokojnie, aby potem rozpoczął się sztorm. Muzyka rockowa staje się trochę słabsza, by potem wrócić na szczyt.
Nawet jakiś czas po tym, gdy Venom zaczął grać, uważałem, że black metalowa scena trochę słabnie. Zespoły takie jak Exodus przestawały koncertować i rozpadały się, wszystkie kapele w Stanach się ze sobą kłóciły, a z Wielkiej Brytanii nie przychodziło nic nowego. Europa nie wydawała się posiadać jakichkolwiek talentów, po czym, wszystko to stało się nagle, w Skandynawii pojawiła się eksplozja kapel, które miały postawę pełną złości, w stylu: „Po prostu się podepnijmy, zacznijmy szaleć i demolować to gówno.” Ci goście byli o wiele bardziej ekstremalni od tego, co robiliśmy my. Oni kurwa palili kościoły i mordowali ludzi! Jasna cholera!
Mam na myśli fakt, że to znów się wydarzy. Zawsze następuje słabszy okres, a potem coś się dzieje. Mówiłem ostatnio kilku dziennikarzom: „Gdzie do cholery są frontmeni?” Gdzie oni się podziali? Wygląda na to, że to właśnie tego brakuje aktualnie najbardziej. Gdzie są nowi ludzie, tacy jak… nie mówię o jakichś naśladowcach… ale o kolejnych charyzmatycznych postaciach. Gdzie jest następca Ozzy’ego Osbourne’a? Gdzie kolejny Alice Cooper? Mamy w tej chwili same dziewczyny, bo gdy widzisz przedstawienie sceniczne artystek takich jak Pink, czy nawet te pieprzone Aguilery czy inne pierdolone Katy Perry – one stawiają na niesamowite show i są kopiącymi dupę sukami z zajebistym nastawieniem. Myślisz coś w stylu: „Wow!”. Frontwoman. Jestem za. (śmiech)
Cały wywiad przeczytacie tutaj.