Niemal po dwudziestu latach od śmierci Kurta Cobaina na rynku wydwaniczym pojawiła się książka „Nirvana. Dziennik z trasy”. Jej autor, perkusista szkockiej formacji Captain America, dzieli się w niej swoimi wspomnieniami z trasy koncertowej, podczas której supportował Nirvanę. Zastanawiające jest, dlaczego Andy Bollen tak długo czekał na jej publikację. Mimo pewnych obaw, dałem szansę jego opowieści. Wam również proponuję takie rozwązanie.
Andy jest obecnie autorem tekstów komediowych oraz satyrycznych dla BBC TV oraz BBC Scotland. Pisywał również felietony dla The New York Times. Odpowiedni warsztat pisarski zaowocował tym, iż jego dzienniki czyta się z zaciekawieniem. Przeszkadzać mogą jedynie momenty, w których nadto wyczuwalne jest, jak wielki z niego fan Nirvany. Szczerze ceniąc twórczość Kurta Cobaina i spółki, z przyjemnością skonfrontowałem swoje odczucia z tekstem autora. W kilku momentach potrafił mnie jednak zirytować. Ostrzegam zatem, iż należy być cierpliwym, gdyż płyta „Nevermind” jest tu wychwalana naprawdę zbyt wiele razy.
Andy miał ogromne szczęście mogąc uczestniczyć w życiu Nirvany w trasie – od przebywania w garderobie, przez próby dźwięku, a na oglądaniu występów skończywszy. Wykonanie „Blew”, gdy Kurt gra na perkusji, Dave na basie, a Krist na gitarze oraz demolowanie sceny z pewnością robiły wrażenie. Autor książki potrafi opowiadać o swoich przeżyciach tak dokładnie, iż więcej szczegółów koncertu odczuć można chyba jedynie na metallikowym filmie 3D. Jego dziennikarski kunszt wprowadza jednak odpowiednią różnorodność. Czasem opis muzyki i kariery zespołu ogranicza do minimalnej liczby słów, dając czytelnikowi możliwość refleksji o minionym wieczorze pisze tylko:
„Wszystko płynnie połamane.”
Jak na autora tekstów komediowych, w „Dzienniku z trasy” nie mogło zabraknąć również humoru. Na długo zapamiętam z pewnością opis koncertu Captain America, podczas którego muzycy byli mocno pijani. Autor książki zapomniał wtedy, iż śpiewa chórki i zamiast do kolegów na scenie, przemówił do całej sali mówiąc:
Kto, ku**a zawiaduje tym statkiem?
Postacią centralną w książce oczywiście nie jest Andy, lecz Kurt Cobain. Lider Nirvany w pierwszej kolejności dał się poznać jako „wesoły, wyluzowany i autoironiczny koleś”. Andy podkreśla w swojej książce, iż Kurt był wielokrotnie źle rozumiany. Przykładem było tu hasło „I hate myself and I want to die”. Wskazuje również, iż niekiedy łatwiej jest osiągnąć sukces, niż sobie z nim poradzić. Kurt nie był przecież przypadkiem odosobnionym – wystarczy przytoczyć nazwiska Jimiego Hendrixa, Janis Joplin czy Jima Morrisona.
Największą wartością w książce o Nirvanie są dialogi z muzykami. Na początku nie ma ich zbyt wielu, ale warto cierpliwie poczekać na zapiski z rozmów z Kurtem w cztery oczy. Kto by nie chciał znaleźć się w miejscu Andy’ego?
Zanim weszliśmy do studia, żeby nagrać „Nevermind”, odcięliśmy się od świata i graliśmy razem tak długo, aż byliśmy zagrać swoje partie we śnie. To ciężka robota, stary.
W „Dzienniku z trasy” dowiadujemy się szczegółów o zmaganiach Cobaina z chorobą żołądka oraz uzależnieniem od heroiny. Podczas koncertów w Wielkiej Brytanii niejednokrotnie bohaterami byli lekarze przepisujący mu kolejne leki przeciwbólowe. Cobain był człowiekiem niezwykle odważnym i zdeterminowanym i nie mógł pozwolić sobie, aby zawieść swoich fanów.
Wiele ciekawostek w opisywanej przeze mnie pozycji również fani Dave`a Grohla. Lider Foo Fighters ukazany jest tutaj jako się uosobienie poczucia humoru oraz spokoju. Niejednokrotnie pomagał autorowi, na przykład opatrując rozcięty od grania na perkusji palec.
Zapytacie pewnie, czy autor zapomniał w książce o basiście Nirvany? Oczywiście, że nie. Krist opowiada m.in. o tym jak dołączenie Dave`a nakręciło działania zespołu. Nie brakuje również wzmianek o jego dziennikarskich przygodach dla The Seattle Weekly w dziale „Reverb”.
https://www.youtube.com/watch?v=S0MzeMfcGxA
Wśród ciekawostek niezwiązanych z Nirvaną przeczytać możemy natomiast o pasji Iggy’ego Popa do golfa, wpływie wytwórni Sub Pop oraz zespołów Mudhoney i Sonic Youth na rozwój sceny. Autor książki opisuje również swoje spotkania z Courtney Love przy okazji koncertów Hole.
Uprzedzam jednak, iż Andy Bollen w kilku momentach za bardzo skupia się na własnym życiu. Obok rozmów z mamą, która z pewnością „polubiłaby Kurta”, pojawiają się również pierwsze muzyczne wspomnienia z dzieciństwa. Zaskakujące jest również, że Andy pamięta sytuacje, w których miał zaledwie 2-3 lata!
W dobrej książce biograficznej zabraknąć nie może dobrych cytatów. Autor dzienników skupił się głównie na swoich przemyśleniach, ale nie zabrakło też słów dziennikarzy, np. Mary Ann z NME:
Nirvana została nagle otoczona przez hordy dziennikarzy, którzy na ogół zaczynali od pytania: >>Skąd taka nazwa zespołu?<<
Cytat ten przytaczam nieprzypadkowo. Obserwacje autora na temat wspomnianego pytania lub drugiego, równie popularnego – „Smells Like Tenn Spirit – co znaczy ten dziwny tytuł…?” –pomagają bowiem rozwikłać zagadkę, dlaczego Kurt nie poradził sobie z sukcesem jaki odniósł.
We wstępie zaznaczyłem, iż publikacja „Dziennika z trasy” wydała mi się odrobinę podejrzana. Po jej lekturze oraz skonfrontowaniu wydarzeń w niej opisanych z materiałami dostępnymi w Internecie, stwierdzam jednak, że moje obawy były nieuzasadnione. Bez problemu możemy znaleźć w sieci na przykład opisywany przez autora wywiad dla japońskiej telewizji.
Rozmowy z Kurtem o tym, iż „Smells Like Teen Spirit” to połączenie “Louie Louie” oraz “More than A Feeling” również znajdują swoje uzasadnienie.
Podsumowując moje niekrótkie rozważania, pragnę Wam zarekomendować książkę „Nirvana. Dziennik z trasy” jako pozycję inspirującą. To dzięki wspomnieniom z tych wydarzeń autor zapragnął rozwijać swój talent pisarski. Szczytowe momenty w karierze zespołu mogą pozytywnie wpłynąć i na Was. Książka zmusza bowiem do refleksji, a to w pozycjach biograficznych jest niezwykle istotne.