Wydanie 3. albumu Metalliki „Master of Puppets” w 1986 roku było niemałą rewolucją! Płyta bardzo szybko zainteresowała media i sprawiła, że thrash metal przestał być jedynie muzyką dla zbuntowanych nastolatków i brzmieniem kojarzonym z „undergroundem” (album osiągnął 29 miejsce w krajowym zestawieniu, co było dobrym wynikiem, zważywszy na to, że krążka nie promował wówczas żaden singiel). Wydawnictwo zdaniem wielu jest magnum opus kapeli, a jednocześnie ich szczytem możliwości. Po 30 latach z czystym sumieniem można stwierdzić, że kawałki zachowały swoją świeżość, a specyficzny klimat hipnotyzuje do dziś. Manipulacja, śmierć, autodestrukcja – to tylko niektóre tematy, które porusza warstwa tekstowa dzieła. Kwartet tym razem postawił na zdecydowanie dojrzalsze wątki, niż historie opowiedziane na „Kill ’em All”, czy „Ride the Lightning”. Dojrzalsza stała się także oprawa graficzna, gdyż krew, młotki, błyskawice i krzesła elektryczne zostały zastąpione nietypową wizją cmentarza.
Na pierwszym planie możemy zaobserwować szereg bezimiennych nagrobków, prawdopodobnie wojskowych, rozmieszczonych w równych rzędach. Do każdego z nich przyczepione są sznurki, które prowadzą do dłoni niewidocznego mistrza (prawdopodobnie tytułowego „Mistrza Marionetek”). To sztandarowy, a jednocześnie najprostszy przykład wykorzystania motywu manipulacji, który – jak już wcześniej wspomniałem – jest wątkiem przewodnim albumu, a w szczególności utworu tytułowego, najbardziej reprezentatywnego. W 1988 roku potwierdził to wokalista i gitarzysta Metalliki, James Hetfield:
To jest o tym jak niektóre rzeczy odłączają ciebie od rzeczywistości. Zamiast sam siebie kontrolować, pozwalasz, by narkotyki i inne używki podejmowały decyzje za ciebie!
Środku odurzające zostały więc przedstawione jako manipulator i ktoś, kto zarządza ludźmi, prowadząc ich do śmierci. Teoria ta brzmi przekonująco, aczkolwiek na grafikę można spojrzeć także z innej perspektywy, chociażby przez pryzmat utworu 'Disposable Heroes’, który opowiada o losie żołnierzy sterowanych jedynie przez bezlitosnych dowódców. Wojownikach, którzy w oczach generałów są „pustą skorupką”, nie mają prawa wyboru, i pełnią jedynie rolę pionków w grze, jaką zafundowało im życie. Zachód słońca w tle podkreśla, że na obrazie rzeczywiście mamy do czynienia z miejscem powojennej batalii i śmiercią.
Niesamowity artwork został przygotowany przez kanadyjskiego ilustratora, Dona Brautigama, o którym już wcześniej pisaliśmy w naszym cyklu w odcinku o „Among the Living”. Kompozycja została namalowana przy zastosowaniu farb akrylowych, natomiast w finalnej fazie skorzystano z aerografu, co nadaje głębi i trochę marzycielskiego tonu. Dzieło ma charakter symetryczny, a utrzymane jest w ciemnej kolorystyce. Barwą dominującą jest czerwony, który świetnie kontrastuje z szeregiem białych nagrobków i zniszczoną, brązową trawą. Według książki „The Art of the LP”, oryginalna koncepcja okładki została opracowana przez menedżera zespołu, Petera Menscha, chociaż inne źródła podają, że Brautigam pracował na podstawie szkiców narysowanych i dostarczonych przez Jamesa Hetfielda.
Sam artysta jest bardzo popularny wśród zwolenników ciężkiej muzyk, chociażby dlatego, gdyż od 1972 wykonał ok. 3 tysięcy okładkowych zleceń. Jego kompozycje zdobią awersy płyt m.in. Motley Crue („Dr. Feelgood”), Anthraxu („State of Euphoria”, „Persistence of Time”), AC/DC („The Razor’s Edge”), czy też Testamentu („The Ritual”). Grafika tak bardzo spodobała się publiczności, że Metallica w 1991 roku ponownie postanowiła skorzystać z usług malarza i zaproponowała mu stworzenie minimalistycznej okładki do „Black Albumu”.
Co ciekawe oryginał „Master of Puppets” został sprzedany w listopadzie 2008 roku podczas aukcji w domu aukcyjnym Christie. Nabywca wylicytował dzieło za 35 tysięcy dolarów (w Stanach Zjednoczonych cena luksusowego samochodu), co potwierdza fakt, iż jest to najpopularniejsze malowidło autora. Sam Brautigam natomiast nie doczekał się historycznej transakcji, gdyż zmarł w styczniu 2008 roku po walce z rakiem żołądka.